Ofiary Madoffa liczą na restytucję straconych majątków
Stracili oni często oszczędności całego życia, ulokowane w funduszu Madoffa będącym klasyczną "piramidą Ponziego", gdzie należności wobec początkowych inwestorów reguluje się z wpłat od nowych, aż do wyczerpania się nowych źródeł pieniędzy. Rzekome zyski klientów Madoffa stawały się coraz bardziej fikcyjne.
Kilkadziesiąt ofiar Madoffa przyszło w czwartek na jego przesłuchanie do sądu federalnego na Manhattanie i przyjęło głośną owacją decyzję prowadzącego sprawę sędziego, żeby oskarżonego zamknąć w więzieniu. Po aresztowania 11 grudnia oszust został zwolniony za kaucją i mieszkał w swym luksusowym apartamencie na Manhattanie.
"Co za ulga zobaczyć go w końcu w kajdankach!.." - powiedział ze łzami w oczach Burt Ross, były burmistrz miasteczka Fort Lee pod Nowym Jorkiem, który stracił 5 milionów dolarów na inwestycjach u Madoffa.
Sharon Lissauer, była modelka z Nowego Jorku, ulokowała na koncie u Madoffa cały spadek po matce. "Przepadły wszystkie moje oszczędności. Jestem bliska załamania" - powiedziała.
Judith Welling wraz mężem straciła ponad milion dolarów. Nagradzany filmowiec George Nierenberg, którego rodzinę ograbił oszust, na sali sądowej podszedł do ławy oskarżonych i zmusił Madoffa do spojrzenia mu w twarz.
Poszkodowane osoby udzielały wywiadów w telewizji i opowiadały jak dały się zwieść oszustowi. Richard Friedman, księgowy z Jericho, N.Y., powiedział "Washington Post", że zaczął inwestować u Madoffa w 1991 r.
"Madoff nie przyjmował pieniędzy od wszystkich. Wielu odprawiał z kwitkiem, co dla innych było potężnym bodźcem, żeby ulokować gotówkę właśnie u niego. To był mistyczny czar Madoffa: że trzeba było mieć szczęście, żeby się do niego dostać" - powiedział.
Klienci oszusta rekrutowali się na ogół z wyższej klasy średniej, elit towarzyskich Nowego Jorku, ale byli wśród nich także emeryci o skromniejszych dochodach. Co najmniej jedna jego ofiara popełniła samobójstwo.
Klienci liczą na odzyskanie choćby części swoich utraconych aktywów. Władze obiecują restytucję, ale nie wiadomo na razie czy uda się znaleźć na to środki. Dlatego ofiary domagają się dalszego śledztwa, które wskazałoby wspólników oszusta.
Na razie oskarżonym jest tylko Madoff - na liście postawionych mu 11 zarzutów nie ma nawet "spisku", oznaczającego, że sprawca działał w zmowie z innymi. Wszyscy zwracają jednak uwagę, że nie jest możliwe, by oszust uprawiał swój proceder sam.
"Niemożliwe, by jeden człowiek sam wyprał tyle pieniędzy" - powiedział DeWitt Baker, mąż Judith Welling.
Oczekuje się dalszych aresztowań, chociaż prokuratura twierdzi, że nie poszła na układ z oskarżonym, na podstawie którego dostałby łagodniejszy wyrok w zamian za zeznania obciążające innych.
Madoff prowadził swoje interesy z bratem i dwoma synami. Dwaj ostatni donieśli na niego w ubiegłym roku, co doprowadziło do jego aresztowania. Żona Madoffa, Ruth, utrzymuje, że 65 miliony dolarów, które chce zatrzymać dla siebie, to "jej własne pieniądze". Nikt jednak nie wierzy, by nie pomagała mężowi w przestępczym biznesie.
Poszkodowani oczekują także odpowiedzi na może najważniejsze pytanie: dlaczego przez ponad 20 lat przestępczej działalności Madoffa władze nadzorujące rynek finansowy, jak Komisja Kontroli Giełdy (S.E.C.), pozwoliła mu bezkarnie działać.
ND, PAP