Mołdawia: to już zamach stanu?
Dodano:
Do zamachu stanu porównał we wtorek prezydent Mołdawii Vladimir Voronin gwałtowne protesty w Kiszyniowie przeciwko wynikom niedzielnych wyborów parlamentarnych.
Opozycja domaga się nowych wyborów, twierdząc, że wyniki głosowania, w którym według wstępnych danych wygrała rządząca dotąd partia komunistyczna, zostały sfałszowane.
W telewizyjnym apelu do narodu Voronin, mówiąc o przywódcach opozycji, oskarżył ich, że "wszystko, co przedsięwzięli w ciągu ostatnich 24 godzin, nie może być określone inaczej niż jako zamach stanu".
Opozycyjni politycy - powiedział - "wstąpili na drogę przejęcia władzy przemocą". Prezydent oświadczył, że władze kraju będą "zdecydowanie bronić państwa przeciwko przywódcom pogromu" i chronić jego integralność.
Wcześniej media rosyjskie podały, iż prezydent uzgodnił z liderami opozycji, że głosy oddane w wyborach zostaną przeliczone powtórnie.
We wtorek demonstrowało na ulicach Kiszyniowa ponad 10 tysięcy ludzi - w większości młodzież. Demonstranci wdarli się m.in. do budynku parlamentu, gdzie doszło do podpaleń. Policja podała, że młoda kobieta zmarła w budynku z powodu zaczadzenia. W starciach z policją rannych zostało ponad 30 osób.pap, keb