Macierewicz nie musi przepraszać Waltera
Walter, podobnie jak jego partner w interesach Jan Wejchert, oraz spółka ITI pozwali Macierewicza za wywiad udzielony tydzień po opublikowaniu przez prezydenta RP sygnowanego przez Macierewicza raportu o WSI. Pytany o twierdzenia raportu, że koncern ITI powstał dzięki wojskowym służbom PRL, Macierewicz odesłał do wyjaśnień Grzegorza Żemka, b. dyrektora FOZZ (skazanego za przywłaszczenie wielu milionów FOZZ, który przyznał, że był agentem służb wojska PRL).
W raporcie napisano m.in., że wywiad wojskowy PRL "podejmował wysiłki powołania firmy telewizyjnej". Celem powołania tego rodzaju firmy "miało być ułatwienie plasowania agentury na Zachodzie". Raport podał, że związany z wywiadem wojskowym Żemek miał pod koniec lat 80. podjąć na zlecenie wywiadu rozmowy w tej sprawie z firmą ITI i reprezentującymi ją Wejchertem i Walterem.
"Raport ujawnia nowe fakty i zeznania, które opisują mechanizm powstawania koncernu medialnego ITI, pokazują, jak był w to zaangażowany Zarząd II Sztabu Generalnego, czyli wywiad komunistyczny" - mówił Macierewicz w "Rz". Dodawał, że Żemek "mówi wyraźnie: były dwie dziedziny wykorzystywane przez wywiad do lokowania agentury na Zachodzie - międzynarodowy obrót produktami rolnymi i media".
Sądy już wcześniej oddaliły prawomocnie pozwy ITI i Wejcherta za ten wywiad - uznały, że Macierewicz działał w granicach prawa, gdy jako urzędnik mówił o urzędowym dokumencie. Powodowie będą jeszcze walczyć w Sądzie Najwyższym.
W wytoczonym Macierewiczowi procesie 72-letni Walter żądał od niego przeprosin i 100 tys. zł. Macierewicz wnosił o oddalenie powództwa.
Walter zeznawał, że ani ITI, ani żadna jego spółka nie były przez nikogo finansowane. "Póki sił starczy, będę sądził się z Macierewiczem" - mówił sądowi. Dodawał, że nigdy nie był tajnym i świadomym współpracownikiem WSI. Zapewniał też, że nie podjął świadomej współpracy z cywilnymi lub wojskowymi służbami specjalnymi PRL, ale jako dziennikarz rozmawiał z różnymi osobami i nie może gwarantować, że któraś nie uznała tego za "przekazanie jakiejś wiedzy".
Pozwany replikował, że w wywiadzie przytaczał tylko stwierdzenia raportu, poza który nie chciał wychodzić. Pytany przez pełnomocnika powoda mec. Marka Małeckiego, czemu przed opublikowaniem raportu nie spytał Waltera o jego opinię, Macierewicz odparł, że "przedmiotem wysłuchań przed komisją nie był pan Walter, lecz relacje między wywiadem wojska a spółką ITI".
We wtorek sąd uznał, że działanie Macierewicza nie było bezprawne, bo był mocą ustawy zobowiązany do sporządzenia raportu - dokumentu urzędowego, który korzysta z domniemania prawdziwości. Sędzia Janina Dąbrowiecka mówiła w ustnym uzasadnieniu wyroku, że chcąc obalić to domniemanie, powód musiałby dowieść w oddzielnym postępowaniu, że nieprawdziwe są dane, które stały się podstawą ustaleń komisji weryfikacyjnej na jego temat.
Pełnomocnik Waltera mec. Piotr Kruszyński powiedział po wyroku, że sąd w ogóle nie wziął pod uwagę wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który w 2008 r. uznał za sprzeczne z konstytucją m.in. pozbawienie osób z raportu prawa do wysłuchania przez komisję, prawa dostępu do akt sprawy oraz odwołania do sądu od decyzji o umieszczeniu w raporcie. Według adwokata, po tym wyroku raport utracił te cechy dokumentu urzędowego, o których mówiła sędzia.
W 2008 r. szef MON Bogdan Klich przeprosił Wejcherta, Waltera i grupę ITI za podanie w raporcie "nieuprawnionych, krzywdzących i podważających wiarygodność biznesową" informacji, iż współpracowali oni z wojskowymi służbami PRL. Był to wynik ugody zawartej w procesach wytoczonych przez nich MON za raport. Macierewicz nazwał to "zmową i działaniem na szkodę Skarbu Państwa i MON", bo Klich zawiera ugodę z ludźmi, z którymi on sam wygrywa procesy.
Śledztwo w sprawie domniemanego przekroczenia uprawnień przez autorów raportu o WSI prowadzi warszawski oddział Prokuratury Krajowej. Walter był jednym z autorów doniesienia o przestępstwie.ab, pap