Ciągle syndrom piaskownicy

Dodano:
Z prof. Andrzejem Stelmachem, politologiem z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, rozmawia Krzysztof Lubczyński z "Trybuny".

Jak Pan odebrał gdańską debatę Donalda Tuska ze związkowcami?

"Byłem zdegustowany. Skład rozmówców premiera nie był reprezentatywny dla strony związkowej. Efekt rozmowy był przede wszystkim propagandowy, głównie dla rządu, choć dla związków zawodowych również. Było to bardzo chybione w wykonaniu przedsięwzięcie" - odpowiada rozmówca gazety.

Przed debatą była między związkowcami Solidarności a rządem kłótnia o obchody rocznicy wyborów 4 czerwca 1989 r. Czy to jeszcze nie pomniejsza i tak małej powagi polskiej polityki?

"Decyzje podejmowano po obu stronach chyba szybciej niż przebiegały myśli. Premier chciał zagrać związkowcom na nosie, ale zachował się przy tym jak chłopiec, który postanowił zabrać piaskownicę i pójść z nią w inne miejsce. Co do związkowców, to choć uważam, że powinni się powstrzymać od szczególnie gwałtownych form protestu, to mimo wszystko trzeba ich zrozumieć, bo walczą o sprawy dla siebie podstawowe, o egzystencję" - mówi prof. Stelmach.

Czyli większą winę widzi Pan po stronie rządu?

"Myślę, że rząd i premier lepiej by wypadli w oczach opinii publicznej, gdyby nie przenosili obchodów do Krakowa, bo wtedy to związkowcy, jeśliby zakłócili gdańskie uroczystości, mogliby się narazić na krytykę społeczną. Premier oddał tu punkty walkowerem" - ocenia politolog.

Pełny tekst rozmowy z prof. Andrzejem Stelmachem publikuje czwartkowa "Trybuna".
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...