Iran: gaz, pałki i armatki wodne przeciwko demonstrantom
W liście opublikowanym w sobotę na stronie internetowej Musawi ponownie zaapelował do władz o anulowanie wyborów z 12 czerwca, "z powodu nieprawidłowości". Irańska Rada Strażników poinformowała natomiast kilka godzin wcześniej, że wobec zarzutów nieprawidłowości wyborczych jest gotowa ponownie przeliczyć 10 proc. przypadkowych głosów.
Po południu policja starła się z ok. 3 tys. manifestantów, którzy próbowali dostać się na centralny plac Rewolucji. Świadkowie informowali, że służby blokowały ludzi na chodnikach i przypierały ich do ziemi. Nad placem unosiły się chmury dymu. Uczestnicy protestu skandowali: "Śmierć dyktatorowi", "Śmierć dyktaturze".
Wielu demonstrantów było ubranych na czarno na znak żałoby po ofiarach śmiertelnych zamieszek, których według oficjalnych danych było siedmiu; czerń miała też symbolizować ukradzione - jak twierdzi opozycja - wybory.
W pobliżu placu, przed Uniwersytetem Teherańskim, zebrało się ok. 2 tysięcy ludzi. Policja użyła gazu łzawiącego i armatek wodnych, żeby ich rozpędzić.
Według kolejnego świadka tysiące innych demonstrantów zgromadziły się na oddalonym o 4 km placu Wolności.
Nad miastem latają śmigłowce, ulicami jeżdżą karetki pogotowia. Informatorzy agencji Associated Press powiedzieli, że do szpitali trafiło 50-60 zwolenników opozycji pobitych przez policję i prorządowe milicje.
Inni świadkowie informowali, że zwolennicy Musawiego podpalili budynek w południowym Teheranie, który zajmowali zwolennicy zwycięzcy wyborów, prezydenta Mahmuda Ahmadineżada. W tej samej części miasta policja strzelała w powietrze, żeby rozpędzić zwolenników Musawiego i Ahmadineżada.
Także w sobotę w pobliżu mauzoleum przywódcy rewolucji islamskiej w 1979 roku, ajatollaha Ruhollaha Chomeiniego, wybuchła bomba domowej roboty. Zginęła co najmniej jedna osoba.
Wersji wydarzeń podawanych przez świadków nie da się potwierdzić, ponieważ zagraniczne media podlegają ścisłej kontroli, a dziennikarze nie mogą opuszczać biur.pap, em