Wyborcze fałszerstwa francuskich socjalistów

Dodano:
Masowe fałszerstwa dały zwycięstwo Martine Aubry w ubiegłorocznych wyborach na lidera francuskich socjalistów. Takie oskarżenie pada w książce dwóch dziennikarzy, której fragmenty zamieścił w środę na swojej stronie internetowej tygodnik "Le Point". Książka wywołała polityczną burzę we Francji.
W książce zatytułowanej "Napady, oszustwa i zdrady" dwaj dziennikarze radia Europe 1 Antonin Andre i Karim Rissouli powracają do kulisów wyborów szefa Partii Socjalistycznej (PS) w końcu 2008 roku. Martine Aubry została wtedy wybrana przewodniczącą PS, wygrywając minimalną liczbą zaledwie 102 głosów ze swoją konkurentką Segolene Royal. Zaraz po głosowaniu otoczenie obu pretendentek zarzucało sobie wzajemnie fałszerstwa przy urnach.

Autorzy książki twierdzą, że zwycięstwo Aubry było "sfabrykowane" przez jej zwolenników w Lille, gdzie obecna szefowa PS jest merem. Jako dowód przytaczają wypowiedzi jednego z doradców Aubry, Guillaume'a Blanca, który miał organizować fałszerstwa wyborcze na korzyść obecnej szefowej PS.

"Nie wkładamy już rękawiczek, +napychamy+ urny" - tak miał, według autorów książki, Blanc instruować swoich podwładnych przed wyborami w 2008 roku. Wysyłając SMS-y, miał on żądać od swoich zwolenników w północnej Francji, by w wieczór wyborczy opóźnili oni przesyłanie rezultatów ze swoich sekcji do centrali socjalistów.

Następnie, według dziennikarzy Europe 1, po otrzymaniu informacji z wszystkich innych okręgów w kraju, najbliżsi doradcy Aubry zawyżyli - przy pomocy programu informatycznego - wyniki swojej faworytki w okręgach północnych Francji, tak by zapewnić jej zwycięstwo.

Andre i Rissouli utrzymują, powołując się na głosy anonimowych członków PS, że w wyniku fałszerstw Aubry "zdobyła" o 1000 głosów więcej niż w rzeczywistości.

Jeden z bliskich Martine Aubry, były premier Laurent Fabius, odrzucił w środę w radiu RTL oskarżenia o fałszerstwa wyborcze. Jego zdaniem, nie ma "żadnej poszlaki potwierdzającej te zarzuty". Sama Aubry powiedziała, że nie jest zaniepokojona publikacją dziennikarską. "Nie sądzę, że przeczytam tę książkę. Czekam na film" - dodała z wyraźną ironią.

Segolene Royal powiedziała w środę, że odczuła "wstrząs" po przeczytaniu fragmentów dziennikarskich rewelacji. "Wiedzieliśmy, że były fałszerstwa, ale nie aż na taką skalę i tak dobrze zorganizowane" - oświadczyła Royal w telewizji France 2. Zapowiedziała, że w najbliższych dniach - po przeczytaniu całej książki - skomentuje sprawę obszerniej.

pap, em

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...