Prezydencki minister ofiarą SB

Dodano:
Mariusz Handzlik (fot. K. Pacuła /Wprost)
Minister w Kancelarii Prezydenta Mariusz Handzlik nie był agentem służb specjalnych PRL, jego oświadczenie lustracyjne jest prawdziwe - uznał Sąd Okręgowy w Warszawie. - Po latach pan Handzlik jest ofiarą SB i musi dochodzić swego dobrego imienia, mimo że żadnej współpracy nie było - mówił sędzia Paweł Dobosz w ustnym uzasadnieniu orzeczenia.
Sąd ustalił, że SB zarejestrowała w 1987 r. Handzlika - wówczas 21-letniego studenta teologii z KUL - jako tajnego współpracownika o pseudonimie "Piotr", mimo że sam Handzlik podczas rozmowy werbunkowej odmówił współpracy. Według sądu oficer SB Krzysztof Oremus, który w 1987 r. zarejestrował Handzlika, w rzeczywistości fałszował akta. Robił to tak skutecznie, by nawet kontrola przełożonych nie wykazała, iż taki agent nie pracuje dla SB.

Niezłomny minister

Prokurator IPN Jarosław Srok tłumaczył, że SB traktowała Handzlika "perspektywicznie" - funkcjonariusze liczyli, że w przyszłości nakłonią go do współpracy. To się jednak nie udało i Handzlik został wyrejestrowany w styczniu 1989 roku. Zarówno prokurator IPN, jak i obrońca Handzlika, wnieśli o stwierdzenie, że Handzlik nie był agentem SB. Tej treści oświadczenie lustracyjne złożył też sam zainteresowany i w czwartek sąd to zaakceptował.

"Mówiłem prawdę"

- Jestem szczęśliwy po tym, co powiedział sąd - mówił Handzlik po wyjściu z sali. Przyznał, że proces był dla niego ciężkim doświadczeniem. - Pan prezydent Lech Kaczyński od początku udzielał mi wsparcia i wyrażał przekonanie, że prawda musi być powiedziana publicznie - za co mu bardzo dziękuję. Cieszę się, że sąd potwierdził, że mówiłem prawdę - dodał prezydencki minister, który wystąpił o autolustrację po tym jak media doniosły, że jego nazwisko figuruje w katalogach IPN.

PAP, arb
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...