Wyrzut sumienia Kościoła
Dodano:
Jarosław Gowin - człowiek przyzwoity i mądry - ma rację, mówiąc, że Kościół nie może współpracować z ubekami. Mam wrażenie, że poseł Gowin wypowiedział się nie jako polityk PO, lecz jako zwykły człowiek wychowany w tradycji chrześcijańskiej, któremu dobro Kościoła bardzo leży na sercu. Wypowiedział się słusznie. Wszak były oficer Służby Bezpieczeństwa, który dziś jest pełnomocnikiem Kościoła w sprawach sądowych o odszkodowanie za stracone mienie, to ewidentna kompromitacja całego Kościoła. I instytucji i autorytetu.
Nieszczęsny pełnomocnik pracował w PRL w instytucji, której celem numer jeden było zniszczenie Kościoła. Emerytowany esbek wiele lat temu opowiedział się przeciwko Kościołowi. Kościół, który wynajmuje tego człowieka na swojego pełnomocnika, popełnia karygodny błąd. Współpracuje bowiem z byłym działaczem organizacji zbrodniczej, który za swoją działalność nie przeprosił, nigdy się jej nie wyparł, a dziś pobiera za nią wysoką emeryturę. Wierni, którzy w czasach PRL byli prześladowani przez SB, muszą się wściekać widząc taki stan rzeczy. Jak mogą mieć zaufanie do instytucji, która tak postępuje? Wszak współpraca z byłym esbekiem to ewidentna zdrada prawd i ideałów Kościoła, dzięki którym przez lata był on autorytetem i oparciem w czasach komunizmu.
Nie wierzę, że biskupi, którzy zdecydowali się nawiązać współpracę z byłym esbekiem, nie zdawali sobie sprawy z moralnych konsekwencji tej decyzji. Sprawa jest przecież oczywista. Co więc kierowało kościelnymi hierarchami? Tego nie wiem, ale wyobrażam sobie, że mogło być tak: oto były esbek wyczuł świetny interes i korzyści płynące z reprezentowania Kościoła i postanowił namówić biskupów, aby mianowali go swoim pełnomocnikiem (i suto mu za to płacili). Aby namowa była bardziej skuteczna, skopiował wyniesione wcześniej archiwa SB dotyczące jego rozmówców i pokazał im je. Szacowni biskupi i księża, widząc dowody współpracy z SB, ugięli się i udzielili mu pełnomocnictwa. Bali się bowiem, że jeżeli odmówią, esbek te dokumenty opublikuje. Być może brzmi to jak spiskowa teoria dziejów, ale nie wyobrażam sobie, że mając do wyboru setki adwokatów w całej Polsce, księża i biskupi przypadkowo zdecydowali się akurat na byłego esbeka.
Cała ta sytuacja dowodzi jak wielkim błędem było zaniechanie lustracji w Kościele. Jestem pewien, że to nie pierwsza decyzja, którą wpływowi dostojnicy kościelni mogli podjąć pod wpływem szantażu. I obawiam się, że niestety nie ostatnia. Problem polega jednak na tym, że wskutek takich decyzji, upada autorytet Kościoła. W dłuższej perspektywie może to mieć dla Kościoła opłakane skutki.
Nie wierzę, że biskupi, którzy zdecydowali się nawiązać współpracę z byłym esbekiem, nie zdawali sobie sprawy z moralnych konsekwencji tej decyzji. Sprawa jest przecież oczywista. Co więc kierowało kościelnymi hierarchami? Tego nie wiem, ale wyobrażam sobie, że mogło być tak: oto były esbek wyczuł świetny interes i korzyści płynące z reprezentowania Kościoła i postanowił namówić biskupów, aby mianowali go swoim pełnomocnikiem (i suto mu za to płacili). Aby namowa była bardziej skuteczna, skopiował wyniesione wcześniej archiwa SB dotyczące jego rozmówców i pokazał im je. Szacowni biskupi i księża, widząc dowody współpracy z SB, ugięli się i udzielili mu pełnomocnictwa. Bali się bowiem, że jeżeli odmówią, esbek te dokumenty opublikuje. Być może brzmi to jak spiskowa teoria dziejów, ale nie wyobrażam sobie, że mając do wyboru setki adwokatów w całej Polsce, księża i biskupi przypadkowo zdecydowali się akurat na byłego esbeka.
Cała ta sytuacja dowodzi jak wielkim błędem było zaniechanie lustracji w Kościele. Jestem pewien, że to nie pierwsza decyzja, którą wpływowi dostojnicy kościelni mogli podjąć pod wpływem szantażu. I obawiam się, że niestety nie ostatnia. Problem polega jednak na tym, że wskutek takich decyzji, upada autorytet Kościoła. W dłuższej perspektywie może to mieć dla Kościoła opłakane skutki.