Los Chlebowskiego w rękach zarządu PO

Dodano:
Zbigniew Chlebowski (fot. A. Jagielak /Wprost)
Szef klubu PO Zbigniew Chlebowski zapewnił, że nigdy nie lobbował i nie wymuszał decyzji w sprawie projektu zmian w ustawie hazardowej chociaż, jak podkreślił, miał wobec tego projektu wiele zastrzeżeń. Chlebowski zadeklarował również, że odda się do dyspozycji zarządu PO, który zbierze się dziś o godzinie 18. - Jeśli taka będzie decyzja zarządu jestem gotów ustąpić ze stanowiska szefa klubu i przewodniczącego sejmowej Komisji Finansów Publicznych nawet dziś - zadeklarował Chlebowski.
Chlebowski broniąc się przed zarzutami postawionymi mu przez CBA zwrócił uwagę, że projekt ustawy o grach losowych, na zmiany którego miał wpływać zdaniem CBA nigdy nie dotarł do Sejmu i był dostępny na stronach internetowych resortu finansów. - To ustawa, która budzi kontrowersje, moje również, była zmieniana w wyniku społecznych konsultacji - podkreślił szef klubu Platformy.

"Chciałem sprawiedliwego opodatkowania"

Jak wyjaśnił, projekt pierwotnie zakładał m.in. przeniesienie decyzji dotyczących salonów gier z Ministerstwa Finansów na poziom samorządów. - Sygnalizowałem, że to duże korupcyjne zagrożenie, minister finansów się zgodził - dodał Chlebowski. Szef klubu PO stwierdził, że był również zwolennikiem podniesienia podatków dla całej branży hazardowej, a nie tylko jej części. Polityk miał rozmawiać o tym z ministrem finansów Jackiem Rostowskim, a resort przygotował "kalkulacje, ile mógłby zyskać na tym budżet państwa".

Prywatne rozmowy nie mogą być dowodem

Chlebowski zadeklarował również, że nigdy nie lobbował i nie wymuszał decyzji w związku z projektem nowelizacji tzw. ustawy hazardowej. Wyraził także "zdumienie i zaskoczenie", że "prywatne rozmowy są podstawą formułowania najcięższych zarzutów".

Słowa bez znaczenia

Komentując nagrania pochodzące z podsłuchów założonych przez CBA, w których szef klubu PO zwraca się do biznesmenów m.in. mówiąc: "Ja ci powiem szczerze Rysiu... ja już nie mam siły sam walczyć z tym wszystkim... jak by Grzegorz, Mirek trochę pomogli mi... przecież wiesz, biegam z tym sam... blokuję tę sprawę dopłat od roku... to wyłącznie moja zasługa" Chlebowski stwierdził, że jest to zapis nieformalnej rozmowy na podstawie którego nie można wyciągać żadnych wniosków. - Wszyscy prowadzimy różne rozmowy. Na podstawie jednej, dwóch rozmów nie można formułować takich zarzutów. Mam nadzieję, że prokuratura w tej sprawie wyjaśni wszystkie wątki - powiedział Chlebowski. Podkreślił, że jego rozmowy z oboma biznesmenami nie musiały dotyczyć ustawy o grach. - Na temat różnych projektów rozmawiam z różnymi ludźmi, różnymi instytucjami - stwierdził. Pytany o co w takim razie "walczył" zasłonił się brakiem pamięci. Dodał również, że podczas takich nieformalnych rozmów "często używa się słów, do których nie przywiązuje się większej wagi". - Podkreślam, że nie popełniłem żadnego czynu zabronionego - dodał.

"Znam kilku Mirków i Grześków"

Chlebowski stwierdził również, że "Mirek" i "Grzegorz", których imiona pojawiają się w rozmowie nie powinni być rozszyfrowywani jako Mirosław Drzewiecki i wicepremier Grzegorz Schetyna: - Chodziło na pewno o naszych wspólnych kolegów, których mamy kilku. W tym konkretnym przypadku do kogo się to odnosiło. Mam kilku kolegów imieniem Mirek, kilku Grześków. Nie chciał jednak zdecydowanie wykluczyć, że chodziło o czołowych członków PO ponieważ, jak mówił, nie zna kontekstu rozmowy.

Afera hazardowa

Czwartkowa "Rzeczpospolita" podała, że w piśmie dotyczącym prac nad zmianami w tzw. ustawie hazardowej CBA ostrzegło prezydenta, premiera, władze Sejmu i Senatu, iż na tych zmianach budżet państwa może stracić 469 mln zł. Taka kwota miała pochodzić z dopłat nałożonych na firmy hazardowe. Zdaniem "Rzeczpospolitej" o skreślenie z projektu zapisu o dopłatach mieli zabiegać u polityków PO - Zbigniewa Chlebowskiego i Mirosława Drzewieckiego - biznesmeni z Dolnego Śląska: Ryszard Sobiesiak i Jan Kosek.

PAP, arb, TVN24
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...