Putin zdobywa samorządy
Ze wstępnych danych wynika, że w Moskwie partia Putina zdobyła 66,26 proc. głosów. Jej kandydaci wygrali również we wszystkich 17 okręgach jednomandatowych. Na KPRF głosowało 13,27 proc. wyborców. Inne ugrupowania nie przekroczyły 7-procentowego progu wyborczego. Najbliżej pokonania tej poprzeczki była nacjonalistyczna Liberalno-Demokratyczna Partia Rosji Władimira Żyrinowskiego, która uzyskała 6,23 proc. głosów. Demokratyczną partię Jabłoko poparło 4,71 proc. wyborców.
Miedwiediew: gratuluję zwycięzcom
Prezydent Dmitrij Miedwiediew pogratulował już Jednej Rosji wyborczego sukcesu. Według niego, potwierdził on jej autorytet i prawo do kształtowania organów władzy wykonawczej w regionach. Miedwiediew wyraził także zadowolenie z przebiegu wyborów, podkreślając, że odbyły się one z poszanowaniem wszystkich wymogów prawa.
Sfałszowane wybory?
Innego zdania są niezależni obserwatorzy. Stowarzyszenie Gołos, organizacja pozarządowa od kilku lat monitorująca wybory w Rosji, poinformowała o licznych nieprawidłowościach w czasie niedzielnego głosowania. Natomiast opozycja otwarcie mówi o sfałszowaniu wyników wyborów na korzyść Jednej Rosji. Lider KPFR Giennadij Ziuganow ocenił, że "była to najbrudniejsza kampania od czasów Borysa Jelcyna". Szef Centralnej Komisji Wyborczej Władimir Czurow odrzuca jednak te oskarżenia. Jego zdaniem, doniesienia o masowych naruszeniach ordynacji, to "histeria" i "moralny terroryzm".
Niewygodni skreśleni przed startem
Kampania przedwyborcza upłynęła pod znakiem eliminowania z walki kandydatów opozycji pozaparlamentarnej. Do udziału w wyborach pod różnymi pretekstami w skali całego kraju nie dopuszczono 5825 opozycyjnych kandydatów. Do największego odsiewu opozycji doszło w Moskwie i obwodzie moskiewskim. W stolicy z wyborów wykluczono 60 osób, w tym wszystkich kandydatów ruchu Solidarność byłego wicepremiera Borysa Niemcowa i Rosyjskiego Sojuszu Ludowo-Demokratycznego byłego premiera Michaiła Kasjanowa.
Sfałszował własny podpis?
Najczęściej komisje wyborcze kwestionowały podpisy wyborców, które musieli zebrać kandydaci ugrupowań pozaparlamentarnych. W wypadku znanego ekonomisty Władimira Miłowa z Solidarności, który chciał się ubiegać o mandat deputowanego do Moskiewskiej Dumy Miejskiej, zakwestionowano nie tylko podpisy wyborców - za podrobiony uznano również jego własny podpis.
PAP, arb