Napieralski chce "spotkania na szczycie" ws. stoczni
Politycy się spierają, a ludzie tracą pracę
Napieralski podkreślił, że "nie stać nas na to", by ta gałąź przemysłu upadła. Przez spór polityczny - mówił szef SLD - nie zauważamy, że ludzie tracą miejsca pracy. Wiceszef klubu PO Grzegorz Dolniak ocenił, że przewodniczący SLD, formułując tę propozycję, "sam sobie przeczy". Jak zaznaczył, Napieralski z jednej strony wzywa bowiem do unikania politycznej dyskusji na temat stoczni z trybuny sejmowej, a z drugiej jako polityk chce być animatorem politycznego - w ocenie Dolniaka - "spotkania na szczycie". Podkreślił, że w dyskusjach na temat przyszłości stoczni, które toczą się w ministerstwach skarbu i gospodarki, głos mają przede wszystkim eksperci. Jego zdaniem "dodatkowe zachęty w tym zakresie ze strony pana Napieralskiego nie brzmią zbyt szczerze i wiarygodnie". - Mam wrażenie, że to jest taka potrzeba publicznego wyartykułowania stanowiska SLD i pokazania, że jest on jedyną partią, która z troską pochyla się nad losem stoczniowców - ocenił Dolniak.
PO: trwają prace na rzecz dobrego rozwiązania
- Przewodniczący Napieralski nie posądza chyba premiera, że on sam, a także minister skarbu i minister gospodarki, nie przejmują się losem polskich stoczni i zakładów okołostoczniowych - powiedział wiceszef klubu PO. Podkreślił, że w sprawie przyszłości stoczni "trwały, trwają i trwać będą prace na rzecz dobrego rozwiązania". Jak powiedział, "rzucanie tutaj kamyczka przez jedną z opcji politycznych, by tworzyć jakieś kolejne gremium, które ma o stoczniach rozprawiać" jest inicjatywą polityczną.
Trudna sytuacja stoczni
Stocznia Gdańska została sprywatyzowana pod koniec 2007 r. Komisja Europejska zatwierdziła w lipcu pomoc przyznaną zakładowi od czasu wejścia Polski do UE i planowaną w przyszłości, w łącznej wysokości 251 mln euro. Inaczej wygląda sytuacja dwóch innych stoczni - w Gdyni i Szczecinie. 6 listopada 2008 r. Komisja uznała, że udzielona tym zakładom przez polski rząd pomoc publiczna jest nielegalna. Zgodnie z planem uzgodnionym z KE, podzielony na części majątek stoczni został częściowo sprzedany w maju, a jego kluczowe aktywa mają być zbyte w listopadzie. Główne części majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie wylicytował w maju katarski Fundusz Stichting Particulier Fonds Greenrights. Jednak inwestor, choć wpłacił wadium w wysokości 8 mln euro, nie zapłacił całości pieniędzy. Później nad przejęciem aktywów stoczni zastanawiała się katarska rządowa agencja Qatar Investment Authority, ale ostatecznie wycofała się z inwestycji.
CBA: były nieprawidłowości
Według materiałów CBA, cytowanych przez media, w procesie sprzedaży stoczni w Gdyni i Szczecinie mogło dojść do nieprawidłowości, a urzędnicy Agencji Rozwoju Przemysłu i resortu skarbu mieli czynić wszystko, by przetarg na stocznie wygrał katarski fundusz. Szef resortu skarbu Aleksander Grad zapewniał, że od samego początku proces sprzedaży majątku stoczni osłaniały służby - ABW, agencja wywiadu, kontrwywiadu i CBA. Sprawę domniemanych nieprawidłowości przy sprzedaży majątku stoczni bada Prokuratura Okręgowa w Warszawie.
Rząd organizuje nowy przetarg - w sprawie głównych aktywów stoczni Gdynia odbędzie się 26 listopada, a zakładu w Szczecinie - 27 listopada. Majątek stoczni gdyńskiej i szczecińskiej będzie sprzedawany odpowiednio w 11 i 7 przetargach. Inwestorzy będą mieli czas do 18 listopada na wpłacenie wadium uprawniającego do udziału w przetargach.PAP, dar