Hostia z kościoła Św. Antoniego w Sokółce, na której rzekomo miał pojawić się fragment ludzkiego serca w rzeczywistości padła ofiarą mikroskopijnej bakterii Serratia marcescens. Specjaliści twierdzą, że wcześniejsze ekspertyzy prowadzone w tej sprawie przez prof. Marię Sobaniec-Łotowską były nierzetelne. Pani profesor nie przeprowadziła bowiem badań genetyczno-molekularnych, które dowiodłyby, że czerwone zgrubienie na hostii nie jest fragmentem ludzkiego ciała.
O cudownej przemianie hostii w ludzkie ciało zaczęło być głośno przed kilkoma tygodniami, kiedy okazało się, że władze białostockiej kurii badają czy w parafii w Sokółce nie doszło do Cudu Eucharystycznego. Podczas jednej z mszy ksiądz upuścił na ziemię hostię przeznaczoną dla wiernych. Zgodnie z zasadami panującymi w Kościele hostię należało w vasculum - naczyniu liturgicznym z wodą. Hostia nie chciała się jednak rozpuścić, a dodatkowo zabarwiła wodę na czerwono. Pojawiło się na niej również czerwone zgrubienie, które wyglądało jak fragment ludzkiego ciała. Hostia trafiła do dwójki naukowców z Białostockiego Uniwersytetu Medycznego, którzy stwierdzili, że zgrubienie jest fragmentem ludzkiego serca.
Za duże emocji, za mało nauki
Okazuje się jednak, że badanie było nierzetelne. - Pani profesor Sobaniec-Łotowska zobaczyła to, co chciała zobaczyć. To osoba bardzo emocjonalnie traktująca religię - tłumaczy prof. Lech Chyczewski, szef Zakładu Patomorfologii i rzecznik prasowy Białostockiego Uniwersytetu Medycznego. Jego zdaniem, gdyby ekspertyza została przeprowadzona zgodnie z regułami, które rządzą takiego typu badaniami, wówczas okazałoby się, że na hostii pojawiły się bakterie pałeczki krwawej, które wytwarzają czerwony pigment i mają zdolność wzrostu na pieczywie. Zamoczona w wodzie hostia była idealnym środowiskiem do rozwoju bakterii. Ludzie, którzy modlili się, by Watykan uznał wydarzenie za cud, teraz są rozczarowani. - To skandal - denerwuje się Regina Sańko z Sokółki.