Trzy osoby zginęły w wypadku śmigłowca Straży Granicznej

Dodano:
fot. sxc.hu Źródło: FreeImages.com
Trzy osoby zginęły w wypadku śmigłowca Straży Granicznej, którego wrak odnaleziono w niedzielę nad ranem po stronie białoruskiej, około dwustu metrów od granicy, na wysokości miejscowości Klukowicze (Podlaskie) - poinformował PAP rzecznik prasowy podlaskich strażaków Marcin Janowski.

Przyczyny wypadku nie są na razie znane. W związku z tym, że wrak znajduje się na terytorium Białorusi, nie wiadomo też jeszcze, jakie będą wdrożone procedury dotyczące m.in. badania okoliczności zdarzenia, a także udziału w nich polskich służb.

Komendant główny Straży Granicznej ppłk Leszek Elas w przesłanej PAP w niedzielę rano informacji napisał, że trzech funkcjonariuszy SG zginęło "podczas wykonywania zadań służbowych w ochronie granicy państwowej". Rodzinom tragicznie zmarłych funkcjonariuszy złożył wyrazy współczucia i żalu z powodu utraty najbliższych.

Śmigłowiec Kania należący do Podlaskiego Oddziału SG zaginął w sobotę przed godziną 18. Wówczas to po raz ostatni nawiązano z nim łączność. Jego załoga wykonywała po południu rutynowy lot patrolowy wzdłuż wschodniej granicy, z Białegostoku do Mielnika.

Akcja poszukiwawcza, w której brali udział strażacy, Straż Graniczna, policja i wojsko, koncentrowała się wokół miejscowości Klukowicze (Podlaskie). Tam świadkowie po raz ostatni słyszeli odgłos silnika maszyny. Jak relacjonował jeden z mieszkańców, słyszał najpierw odgłos silnika, potem była cisza, a potem huk.

Wrak na Białorusi

Na konferencji prasowej zorganizowanej o północy w nocy z soboty na niedzielę w Czeremsze, przedstawiciele SG mówili, że Białorusini po swojej stronie dokonali przeszukania pasa o szerokości kilometra, na wysokości strażnic na odcinku Mielnik-Czeremcha. Nie znaleźli jednak wówczas żadnych śladów wskazujących, że polski śmigłowiec mógł tam spaść na ziemię lub awaryjnie wylądować.

Marcin Janowski powiedział, że na ślad wpadły nad ranem ekipy poszukiwawcze, które w pobliżu linii granicznej wyczuły zapach paliwa lotniczego. Biorąc pod uwagę kierunek wiatru, ustalono, że zapach był niesiony ze strony białoruskiej.

Za pośrednictwem placówki SG w Czeremsze zawiadomione zostały białoruskie służby graniczne i tamtejszy patrol natknął się na wrak śmigłowca. Miejsce wypadku znajduje się mniej więcej na wschód od miejscowości Klukowicze, blisko granicy z Białorusią, po polskiej stronie jest miejscowość Wyczółki.

Członkowie załogi nie żyli. Na terytorium Białorusi weszli przedstawiciele polskiej SG i lekarz, który potwierdził zgon. Miejsce wypadku jeszcze trudno opisać; osoby które je widziały, były tam w nocy. Wiadomo jedynie, że śmigłowiec jest poważnie zniszczony.

Nie mieli szans

Śmigłowiec Straży Granicznej, który w sobotę wieczorem rozbił się na terytorium Białorusi jest tak zniszczony, że załoga nie miała szans przeżycia - poinformował  na konferencji prasowej w Czeremsze (Podlaskie) wiceminister spraw wewnętrznych Adam Rapacki.

Rano wraz m.in. z komendantem głównym Straży Granicznej Leszkiem Elasem i wojewodą podlaskim Maciejem Żywno, Rapacki był na miejscu wypadku, w którym zginęły trzy osoby. Jak powiedział dziennikarzom, obecnie na miejscu pracuje białoruska grupa dochodzeniowo-śledcza z tamtejszym prokuratorem, a w drodze jest polska komisja badania wypadków lotniczych, która będzie współpracowała z białoruską.

Wiceminister Rapacki powiedział, że o przyczynach wypadku trudno na razie mówić. Rodziny zmarłych zostały otoczone opieką psychologiczną, mają też dostać "wszelką niezbędną pomoc".

pap, keb

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...