„Wykończyli człowieka”

Dodano:
(fot. WPROST) Źródło: Wprost
Granicą ujawniania przez dziennikarzy szczegółów z życia osób publicznych są drzwi prywatnego domu – tak komentuje prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny, skandal obyczajowy związany z senatorem Krzysztofem Piesiewiczem.
WPROST: Na zdjęciach z mieszkania Krzysztofa Piesiewicza widać, jak senator wciąga nosem biały proszek oraz siedzi w sukience i daje sobie malować usta. Jest pan w szoku?

Zadaniem dziennikarzy jest docierać do informacji i pokazywać, jak wygląda niedostępna dla ogółu rzeczywistość. Jednak z tym zadaniem łączy się odpowiedzialność: dziennikarz musi zdawać sobie sprawę ze skutków tych akcji. W tej sprawie wygląda na to, że skutkiem będzie kompromitacja człowieka. Ale wiele osób byłoby skompromitowanych, gdyby zajrzeć w ich najbardziej osobiste życie. Reguła „czyń tylko to, co mógłbyś uczynić publicznie" jest piękną zasadą moralną, ale bardzo trudną i dla większości nieosiągalną. Chyba każdy ma zachowania, których nie chciałby pokazywać publicznie.

Gazeta twierdzi, że sprawa dotyczy osoby zatrudnianej przez naród i przez naród opłacanej.

Tak, ale granicą są drzwi prywatnego domu. To, co w żaden sposób nie dotyczy działalności publicznej, powinno być pod ochroną. Co innego ciekawostki czy śmiesznostki z życia gwiazd, a co innego fakty, które – powiedzmy sobie szczerze – wykańczają człowieka w opinii publicznej. Ujawnienie figlarnych zabaw senatora pozbawia go powagi, autorytetu. Ale nie pozbawia go prawa do takich zabaw, bo nie są zabronione.


Gdzie jest granica wścibstwa, której nie wolno przekraczać, dlaczego dziennikarze zachowują się jak baby z Kleparza – o tym przeczytasz więcej w poniedziałkowym wydaniu tygodnika WPROST.



Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...