Kosztowny lot ministra
Dodano:
275 tys. zł – tyle kosztowała podatników świąteczna podróż szefa MON Bogdana Klicha do Afganistanu – ustalił „Wprost”. Wszystko przez kolejną awarię rządowego Tu-154M. By odwiedzić naszych żołnierzy, resort wyczarterował dla ministra samolot od LOT-u. – Ja bym poleciał wojskową CASĄ. Minister powinien zacząć od siebie oszczędności na wojsku – krytykuje Klicha szef prezydenckiego BBN Aleksander Szczygło.
Minister obrony odwiedził polskich żołnierzy stacjonujących w Afganistanie dzień przed wigilią. Jego wyprawa przebiegała w dwóch etapach: wylot z Polski wyczarterowanym od LOT-u Boeingiem, lądowanie w Termez w Uzbekistanie, przesiadka do wojskowej CASY i wreszcie lądowanie w Bagram w Afganistanie. Według lotniczo-wojskowego portalu"altair.com.pl", CASA leciała z Polski do Uzbekistanu równolegle z wyczarterowanym Boeingiem. Tylko po to, by przewieźć ministra na odcinku Termez-Begram! Powrót wyglądał analogicznie – z Afganistanu do Uzbekistanu Klich leciał CASĄ i stamtąd do Polski czarterem. Z ustaleń „Wprost" wynika, że MON zapłacił LOT-owi za wypożyczenie Boeinga ok. 275 tys. zł!
Michał Krzymowski
Podróż nie podoba się szefowi Biura Bezpieczeństwa Narodowego Aleksandrowi Szczygle. – Ja bym poleciał CASĄ. To dobry, nowoczesny samolot. Został kupiony po to, żeby z niego korzystać. Minister powinien dawać przykład wojsku, któremu sam zaordynował oszczędności – mówi „Wprost". Zarzuty odpiera nowy rzecznik resortu obrony Janusz Sejmej. – Podróż CASĄ w jedną stronę trwałaby około szesnastu godzin i wymagałaby kilku międzylądowań. Sądzę, że czas był jednym z czynników, które brano pod uwagę przy podejmowaniu decyzji dotyczących tej podróży – tłumaczy rzecznik.
Z odpowiedzi, które „Wprost" dostał z MON, wynika, że powodem całego zamieszania były kolejne awarie rządowej floty samolotowej. „Oba samoloty Tu-154M były niedostępne. Jeden przebywał na remoncie w Rosji, drugi był w naprawie bieżącej" - czytamy w mailu z biura prasowego ministerstwa.Michał Krzymowski