Lekarz Lwa R. uniewinniony
Sąd rejonowy uznał wtedy, że z zeznań świadków i z dokumentacji lekarskiej nie wynika ponad wszelką wątpliwość, iż lekarz miał świadomość, że Lew R. miał stawić się na badania w zakładzie medycyny sądowej; oskarżony był przekonany, że pacjent ma stawić się na sądowej rozprawie. Według sądu rejonowego, z opinii biegłych wynikało, że stan zdrowia Lwa R. uniemożliwiał mu stawiennictwo na rozprawach sądowych, gdyż ma ono inny charakter niż stawiennictwo na badaniach - jest bardziej stresujące i może mieć negatywne skutki dla osoby, która cierpi na ciężką niewydolność układu krążenia. "W związku z tym oskarżony, wystawiając zaświadczenie o niezdolności Lwa R. do stawiennictwa na wezwanie sądu, nie poświadczył nieprawdy, gdyż faktycznie Lew R. nie mógł stawić się na rozprawę" - podkreślał sąd I instancji. Sąd orzekł natomiast, że Sławomir R. poświadczył nieprawdę w dokumentacji lekarskiej, co do wartości ciśnienia krwi, wpisując, że wynosiło ono 250/130.
Od lipcowego wyroku odwołała się prokuratura, która w pierwszej instancji wnosiła o karę pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata i dwuletni zakaz wykonywania zawodu. "Sąd błędnie uznał, że oskarżony nie wiedział, iż wystawiane zaświadczenie dotyczy faktycznie stawiennictwa w zakładzie medycyny sądowej" - mówiła w piątek prokurator. Z kolei obrońca oskarżonego, mec. Maciej Żbikowski dowodził, iż lekarz nie miał obowiązku sprawdzać, czego ma dotyczyć wystawiane zaświadczenie, opierał się na ustnym oświadczeniu pacjenta. "Wpisana wartość ciśnienia była prawdopodobna, zresztą nie było argumentów i motywów, żeby wpisywać fałszywą" - mówił Żbikowski, który wniósł o całkowite uniewinnienie klienta.
Argumentację obrony podzielił sąd. "Lew R. do oskarżonego lekarza trafił zupełnie przypadkowo, wcześniej go nie znał, był jednym z wielu pacjentów oczekujących w kolejce" - mówiła sędzia Grażyna Szczęsna-Malowany. Dodała, że nie da się udowodnić, biorąc pod uwagę schorzenia pacjenta, że wpisane w zaświadczenie ciśnienie było fałszywe. "Tej okoliczności nie można zweryfikować, a wątpliwości trzeba rozpatrywać na korzyść oskarżonego" - zaznaczyła.
W ubiegłym tygodniu stołeczny sąd okręgowy po rozpatrzeniu zażalenia prokuratury zdecydował, że Lew R. nie musi wracać do aresztu. W prowadzonym przez łódzką prokuraturę śledztwie dotyczącym korupcji, płatnej protekcji i fałszowania dokumentacji medycznej Lew R. i jego syn Marcin są podejrzani o korupcję i organizowanie fałszywych dokumentów o stanie zdrowia, które miały uniemożliwić odbycie w 2005 roku producentowi kary dwu i pół roku więzienia za pomoc w płatnej protekcji wobec Agory. Prokuratura zamierza zakończyć śledztwo w wątku Lwa R. i osób z nim związanych w ciągu kilku najbliższych miesięcy; według informacji PAP prawdopodobnie w kwietniu bieżącego roku. Śledztwo, w którym obecnie podejrzanych jest 25 osób, przedłużono do sierpnia bieżącego roku.
PAP, dar