Clooney na zasiłku

Dodano:
Prawdopodobnie miliony fanów na całym świecie dałyby się pokroić, żeby to właśnie George Clooney... zwolnił ich z pracy. Okazja może nadarzyć się już wkrótce. Oto bowiem do kin trafił najnowszy film Jasona Reitmana, najmłodszego w historii reżysera nominowanego do Oscara. A “gorgeous George” gra w nim główną rolę.
Ryan Bingham jest człowiekiem, który trzysta dwadzieścia dwa dni w roku spędza w powietrzu. Nie jest jednak sympatycznym pilotem, lecz specem od zwalniania pracowników, po którego z chęcią sięgają firmy w całych Stanach. Mężczyzna kocha swoją profesję i nie wyobraża sobie innego życia. Chwile spędzane na ziemi osładzają mu romanse z kobietami, takimi jak Alex (Vera Farmiga).   Doskonale ułożony świat Binghama legnie w gruzach, gdy to właśnie jego pozycja zostanie zagrożona. Prezes firmy (Jason Bateman) jest zachwycony młodą i ambitną Natalie (Anna Kendrick), która proponuje obniżenie kosztów, zastępując drogie podróże połączeniem w internetowym komunikatorze. W tej wizji nie ma miejsca dla Binghama - wytrawnego gracza i globtrotera.

Mężczyzna przekonuje więc swojego przełożonego, by ten pozwolił mu udowodnić, że zwalniać można tylko in persona. Wraz z Natalie wyrusza w jeszcze jedno tournée wypowiedzeń i dymisji.   W Chmurach oparty jest na powieści Waltera Kirna pod tym samym tytułem. Podczas gdy tematem książki pozostaje wątpliwy moralnie sposób na życie Binghama, film koncentruje się raczej na uczuciowej pustce bohatera. W ekranizacji dodano też kilka wątków, w tym postać graną przez Annę Kendrick. Całość raczej pogłębiono o nowe motywy, także dotychczasowi czytelnicy nie powinni narzekać.   Twórcy świadomie bawią się konwencjami.

Tradycyjnie protagonista-przewodnik to stary wyga, który bez problemu radzi sobie w otaczającym go świecie. Pewnego dnia popada jednak w tarapaty, a największym zagrożeniem zdaje się być ambitny żółtodziób. Antagonista chce oczywiście awansów i zaszczytów - najlepiej na skróty. Los połączy te dwie postaci. Pokonają przeciwności losu zawiązując sojusz i ucząc się od siebie nawzajem. Wypisz, wymaluj - przygody Richarda i Natalie. W ten nurt znakomicie wpisuje się niedocenione W Doborowym Towarzystwie (In Good Company) Paula i Chrisa Weitzów z doskonałym Dennisem Quaidem. Tam jednak temat potraktowano poważnie. Tymczasem, we W Chmurach tylko Natialie zbiera doświadczenie. Wyzwanie Binghama, zaś, sprowadza się do.. robienia tego, co inni ludzie. Nie musi ratować swojego małżeństwa, układać życia dorosłej córce, ani walczyć o byt finansowy rodziny. Nie zmaga się też z kryzysem wieku średniego, ani recesją gospodarczą. Jest przystojny, zabezpieczony finansowo i umie rozmawiać z ludźmi tak, by robili właśnie to, czego on chce. Problem jednak w tym, że on sam zdaje się nie wiedzieć czego chce i największe trudności sprawia mu to, co najprostsze - poprosić partnerkę do tańca, powiedzieć coś miłego siostrze, nawiązać relację, czy zbudować związek. Wreszcie - dojrzeć emocjonalnie.  Bo Richard Bingham to wielki egocentryk. Żyje dla siebie i tylko dla siebie.

Przed problemami innych ucieka z ziemi samolotem. Wysoko w chmurach, każdy jest sobie obcy. Nie trzeba z nikim rozmawiać, nawiązywać przyjaźni, czy szukać miłości. Wszystkie dialogi i relacje, które zawiązują się na pokładzie, nawet jeśli sympatyczne - są sztuczne.  Tak jak sztuczny jest sam Richard. W filmie Reitmana nie znalazłem bowiem ani jednej sceny, która tłumaczyłaby postępowanie głównego bohatera. Dlaczego jest taki nieludzki? Nie widzimy go chorego, ani u psychologa. Nie poznajemy jego przyszłości, nie ma żadnego powodu by podejrzewać, że ktoś go kiedyś zranił. Prezentowany przez niego cynizm z niczego nie wynika i tak naprawdę do niczego nie prowadzi. Bingham, to w gruncie rzeczy postać tak samo papierowa, jak wożone przez niego po świecie kartonowe zdjęcie siostry.   Szczególnie interesujący wydaje się tu być opis kondycji, w jakiej znalazło się nasze społeczeństwo. Bingham boi się życia i idących z nim w parze wyborów. Nie chce narażać się na rozczarowania, panikuje na samą myśl, że mógłby wziąć los we własne ręce.

Czuje za to ulgę, gdy to przełożony decyduje - gdzie; linia lotnicza - o której; a firma cateringowa – co. Ludzie, których spotyka są do niego podobni. Beznamiętni, bezwolni, pogrążeni w bojaźni i trwodze, że ktoś karze im podejmować decyzje.  Jest w tym filmie ciekawa scena, gdy para umawia się na kolejne spotkanie. Richard i Alex siadają naprzeciw siebie i w otwartych laptopach przeszukują swoje kalendarze. Ich spojrzenia przez cały czas utkwione są w ekranie. Czy właśnie tak wygląda scena lustrzana dwudziestego pierwszego wieku?   W Chmurach, nie jest łatwe w odbiorze. Twórcy nakręcili film, który opowiada o sprawach ważnych dla milionów ludzi na całym świecie, a jednocześnie nie budzi w nich żadnych emocji. Brak zaangażowania widzów jest po części skutkiem takich, a nie innych cech protagonisty. Bingham to w zasadzie antybohater. Publiczność gotowa jest obdarzyć go sympatią, byleby tylko powalczył ze swoimi wadami, postarał się o wewnętrzną przemianę. Ale nic takiego nie następuje.  Być może autorom chodziło o to, byśmy poczuli się jak Bingham. Niezdolni do empatii i zwykłej, ludzkiej solidarności. To ciekawy i w gruncie rzeczy przewrotny pomysł. Podobnie jak ten, żeby właśnie w filmie udowadniać niemożność wyrażenia uczuć za pomocą przekazu audio-wideo. I znów pada pytanie o autentyczność. Wszak już w poprzednim filmie Reitmana, skądinąd doskonałym Juno, pojawiło się wiele podobnych zgrzytów.   Niezależnie od tego, czy jesteś niewolnikiem etatu w państwowym urzędzie, czy też nie wyobrażasz sobie kariery innej, niż wolnego strzelca, warto wybrać się na W Chmurach. Jeśli nie po to, by zgodzić się ze stawianą tu diagnozą naszego społeczeństwa, to chociaż dla przystojnego Georga Clooneya, świeżej filmowej narracji oraz błyskotliwych dialogów.

 
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...