Na 100 procent że zapłacimy
Dodano:
Były przewodniczący klubu PO Zbigniew Chlebowski umie liczyć nie tylko zyski z hazardu, ale również wszelkie inne zyski. Chociaż przez ostatnie dwa miesiące nie pojawiał się w Sejmie tylko czytał książki z zakresu psychologii nie przeszkodziło mu to w pobraniu dwóch sejmowych pensji - czyli, było nie było, 25 tysięcy złotych brutto. Wyborcy Chlebowskiego aby zobaczyć takie pieniądze muszą chodzić do pracy 10 miesięcy średnio. A gdyby urządzili sobie dwumiesięczne wakacje prawdopodobnie mogliby szukać sobie innego zajęcia.
– Każdy normalny pracownik ma obowiązek w ciągu siedmiu dni przynieść zwolnienie lekarskie. Jeśli tego nie zrobi, a nie ma go nadal w pracy, to jest to traktowane jako ciężki występek. Taka osoba natychmiast może zostać zgodnie z prawem dyscyplinarnie zwolniona z pracy i może zapomnieć o jakichkolwiek pieniądzach – wyjaśnia meandry Kodeksu Pracy były wiceminister pracy Jacek Męcina.
Poseł jednak normalny nie jest (nota bene duża część elektoratu tak właśnie się o posłach wyraża - tzn. że do normalności im trochę brakuje). Dzięki czemu "Zbychu" nie musiał prosić zaprzyjaźnionego lekarza o L-4, ani brać urlopu. Po prostu napisali sobie usprawiedliwienie, zanieśli klubowemu koledze Bronisławowi Komorowskiemu i już mogli się oddać odpoczynkowi od "załatwiania".
– Nie było mnie w Sejmie ze względu na zły stan zdrowia – tłumaczy Chlebowski. "Zbychu" czuł się na tyle źle, że nie był w stanie udać się do lekarza. Musiał sobie, bidulek, sam napisać zwolnienie. Jego kolega, "Miro", w podobnej sytuacji z pensji zrezygnował. No ale "Mira" stać - jak się ma dom na Florydzie to 25 tysięcy zlotych nawet na waciki nie starcza.
"Fakt", arb