Tusk chce zmienić szefa MSZ
Przełom nastąpił także wewnątrz samej PO. Chodzi o zakończenie zimnej wojny między Tuskiem a Schetyną. Z naszych informacji wynika, że obaj politycy podczas ubiegłotygodniowego spotkania zawarli bardzo ważną umowę: Tusk obiecał, że na majowym zjeździe wysunie kandydaturę Schetyny na sekretarza generalnego a Schetyna – że przestanie się zbroić w regionach. Sprawa jest o tyle ważna, że zgłaszanie kandydata na sekretarza generalnego jest wyłącznym uprawnieniem przewodniczącego PO. Oznacza to, że Schetyna bez rekomendacji szefa PO nie miałby szans na reelekcje na to ważne stanowisko. Kiedy w grudniu zaczęły docierać do niego sygnały, że Tusk chce zgłosić innego kandydata, postanowił dmuchać na zimne. Rozpoczął walkę o poparcie kolejnych regionów: Małopolski, Świętokrzyskiego i Wielkopolski. Liczył, że uda mu się w ten sposób zdobyć większość wśród delegatów na majowy zjazd. Wtedy Tusk stałby się jego zakładnikiem: bojąc się porażki podczas głosowania innej kandydatury, nie miałby wyjścia i musiałby wystawić właśnie jego. Tę spiralę nieufności obu politykom udało się odkręcić dopiero po powrocie Tuska z urlopu. Efekt? W dniu ogłoszenia decyzji w sprawie startu w wyborach prezydenckich Tusk i Schetyna spotkali się aż dwukrotnie: rano przed konferencją na Giełdzie Papierów Wartościowych i wieczorem na wspólnym oglądanie meczu polskich piłkarzy ręcznych. – Prawie jak za starych czasów. Prawie, bo do pełnego zaufanie jednak sporo jeszcze brakuje – twierdzi jeden z naszych informatorów.