USA chcą sfeminizować ONZ
Clinton przemawiała w nowojorskiej siedzibie ONZ na zakończenie dwutygodniowych obrad oenzetowskiej Komisji ds. Statusu Kobiet. Zorganizowano ją w 15. rocznicę 4. Światowej Konferencji w sprawie Kobiet w Pekinie, która zakończyła się przyjęciem przez 189 państw tzw. Platformy Działania, czyli planu zwiększenia udziału kobiet w życiu społecznym, ekonomicznym i politycznym. W 1995 r. w Pekinie, jeszcze jako Pierwsza Dama USA, Clinton apelowała o podjęcie działań na rzecz równouprawnienia płci. Teraz powtórzyła ten apel wskazując, że w dziedzinie walki z dyskryminacją kobiet wciąż jest wiele do zrobienia. - Jest to w najlepszym razie koniec początku walki o równouprawnienie - powiedziała szefowa amerykańskiej dyplomacji.
- W zbyt wielu miejscach kobiety nie są traktowane jako pełnoprawne jednostki ludzkie z własnymi prawami i aspiracjami, lecz jako istoty podrzędne, niegodne traktowania i szacunku należnego ich mężom, ojcom i synom - oznajmiła Clinton. Jak dodała, w światowej populacji ludzi ubogich, niewykształconych, chorych i głodnych, kobiety stanowią większość. - Musimy jednogłośnie i na zawsze zadeklarować, że postęp kobiet to postęp człowieka, a postęp człowieka to postęp kobiet - powiedziała Clinton, co wywołało aplauz audytorium. Jak dodała, powyższa zasada jest także ważna z perspektywy polityki zagranicznej USA, bowiem "cierpienie kobiet i niestabilność krajów idą w parze".
PAP, arb