Wyrok dla Białorusina za poparcie Polaków
- Nie żałuję, że pojechałem do Wołożyna, by podtrzymać członków ZPB, co spowodowało 9-godzinny pobyt w areszcie i ten niesprawiedliwy wyrok - powiedział Labiedźka w wywiadzie dla portalu swojej partii - ucpb.org. - Gdyby przyszło mi dziś wybierać, znów udałbym się bez namysłu pomóc tym ludziom - dodał.
Podczas powrotu do Mińska samochód Labiedźki był dwukrotnie zatrzymywany przez milicję drogową. Skrupulatnej kontroli poddano dokumenty wozu oraz wszystkich osób, które się nim poruszały. Sprawdzano także autentyczność prawa jazdy opozycyjnego polityka. Podczas drugiego zatrzymania do kontroli samochodem kierował syn Labiedźki, Arciom, w związku z czym dokładnej kontroli poddano także jego dokumenty. Samochód zatrzymano na długi czas i Anatol Labiedźka zmuszony był wrócić do Mińska komunikacją publiczną. Po przybyciu do miasta powiedział dziennikarzom, że całą drogę od Wołożyna jechał za nimi nieoznakowany samochód, przypuszczalnie z funkcjonariuszami KGB.
Labiedźka niejednokrotnie protestował wcześniej w sprawie prześladowań mniejszości polskiej przez władze. 15 lutego udał się do Wołożyna, by wesprzeć protestujących przed lokalnym sądem Polaków, którym tydzień wcześniej milicja przy wsparciu służb specjalnych zabrała Dom Polski w Iwieńcu, nieopodal Wołożyna, w obwodzie mińskim. Budynek wyrokiem sądu został przekazany prołukaszenkowskiemu odłamowi ZPB.
Rozłam w Związku Polaków na Białorusi dokonał się w 2005 roku. Od tego czasu, choć formalnie jest jeden Związek Polaków na Białorusi, de facto istnieją dwie równoległe struktury. Jedna to popierany przez władze Białorusi i oficjalnie zarejestrowany w Ministerstwie Sprawiedliwości związek na czele ze Stanisławem Siemaszką, a druga - to uznawany przez Warszawę za prawowity ZPB na czele z Andżeliką Borys, który przez Mińsk traktowany jest jako nielegalny.
PAP, arb