Saryusz-Wolski: wciąż mówimy o UE "oni"
W jego opinii, normalnieje też spojrzenie w Unii na Polaków. - Jeszcze 5 lat temu myślano o nas, czy innych nowych krajach, jako o trochę gorszych, trochę bardziej odległych, w sensie dystansu psychologicznego, krajach. Wydaje mi się, że teraz ten dystans psychologiczny się zmniejsza, chociaż jeszcze nie zanikł - ocenił były minister ds. europejskich. Zauważył też, że na początku w unijnych instytucjach działały w odniesieniu do Polaków stereotypy - uzasadnione czy nie - że są niewykwalifikowani, mniej pracowici, mniej sprawni, mniej mądrzy - nieco gorsi.
- Takie stereotypy funkcjonują w dalszym ciągu, u jednych bardziej skrywane u innych mniej: u Anglików, Francuzów, Niemców. Jednak są już odkłamywane i zanikają. Bo jak ktoś na swojej drodze spotyka dziesięciu Polaków i ośmiu z nich jest kompetentnych, sprawnych, miłych i dobrze postrzeganych, to ten stereotyp się zmienia - powiedział europoseł. Przyznał też, że w Komisji Europejskiej Polacy nadal są gorzej traktowani niż przedstawiciele "starej" Unii, a także niektórych nowych państw członkowskich. - Jeśli się spojrzy na statystyki, to np. Węgrzy i Czesi w większym stopniu wypełniają kwoty narodowe - zauważył.
W opinii Saryusz-Wolskiego, tym czego dziś najbardziej brakuje Polakom, by zajęli w Unii odpowiednie miejsce, jest pewność siebie i solidarność narodowa. - Nawzajem się nie lubimy. Dużo mówimy o solidarności, ale w rzeczywistości jest jej wśród nas niewiele, w takim czysto ludzkim sensie. W świecie brukselskim również - to w końcu trzeba powiedzieć. Jesteśmy dla siebie mili i dobrzy w skrajnych stanach emocjonalnych, wtedy kiedy są uniesienia i tragedie, a potem jak przychodzi normalny dzień, to kopiemy się po kostkach - powiedział europoseł.
PAP, arb