"Współpraca z Rosjanami przy śledztwie układa się dobrze"
Klich relacjonował swoją pracę przy wyjaśnianiu przyczyn smoleńskiej katastrofy. Odpowiadając na pytanie Beaty Kempy z PiS, która kwestionowała właściwość zastosowania konwencji chicagowskiej do badania katastrofy samolotu państwowego, Klich odparł, że niektóre państwa stosują ją także do badania katastrof rządowych statków powietrznych i że on sam miał podobne wątpliwości, jednak - zaznaczył - ich rozwiązanie nie było jego zadaniem. Wiceminister obrony Marcin Idzik wyjaśnił, że rząd wybrał jako podstawę współpracy konwencję chicagowską, by zagwarantować nie tylko sprawność, ale i jawność postępowania, zapisaną w konwencji. Dodał, że standardem jest, że wypadek bada się na miejscu zdarzenia i że o zastosowaniu konwencji zdecydowano już w dniu katastrofy.
Idzik powiedział, że wprawdzie Polska i Rosja mają ogólne porozumienie o współpracy przy wyjaśnianiu wypadków lotniczych, ale nie można go stosować, dopóki nie zostanie uzupełnione szczegółowymi przepisami dotyczącymi procedur, natomiast przyjęcie konwencji chicagowskiej umożliwiło natychmiastowe podjęcie działań po katastrofie. Klich, który przewodniczy państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych przy Ministerstwie Infrastruktury, ocenił, ze zastosowanie takiego porozumienia byłoby pożądane, zastrzegł jednocześnie, że nie jest to sugestia, by zmieniać zasady już trwającej kooperacji.
Opowiadając na pytanie o małe kawałki samolotu, które pozostały na miejscu katastrofy, Klich powiedział, że mogą mieć psychologiczne znaczenie dla rodzin ofiar, ale nie mają wpływu na badanie przyczyn katastrofy, ponieważ zebrano decydujące fragmenty maszyny, chociaż badania urządzenia ostrzegającego przed zbytnią bliskością ziemi mogą potrwać jeszcze tygodniami z powodu znacznych uszkodzeń. Zdementował pogłoski, by w dniu wizyty delegacji rządowej 7 kwietnia na lotnisku w Smoleńsku działały urządzenia wspomagające lądowanie, które miano by zdemontować przed wizytą delegacji prezydenckiej. - To są plotki, siódmego i dziesiątego były takie same środki techniczne - zapewnił.
Klich przyznał, że w pierwszych dniach po katastrofie miał "kilka uwag" do organizacji pracy: był problem z tłumaczami, także stronie rosyjskiej brakowało tłumaczy języka polskiego. Powiedział, że czuł dyskomfort, gdy prokuratorzy wojskowi żądali od niego współpracy z prokuraturą, powołując się na decyzje MON, on sam natomiast powoływał się na konwencję chicagowską, która współpracę z prokuraturą dopuszcza, ale jej nie nakazuje. Zaprzeczył, by użył sformułowania, iż Polska występuje wobec Rosji w roli petenta. Te słowa - jak powiedział - przypisała mu jedna ze stacji telewizyjnych, omawiając jego wypowiedź.
PAP, arb