Media o obecności generała Błasika w kokpicie Tu-154M
Dodano:
"Śmiertelnym lądowaniem dowodził dowódca Sił Powietrznych Polski" - podkreśla w środę dziennik "Izwiestija", informując o obecności generała Andrzeja Błasika w kabinie pilotów w końcowej fazie lotu polskiego Tu-154M 10 kwietnia.
Wiadomość o obecności Błasika w kokpicie prezydenckiego Tupolewa w ostatnich minutach lotu oficjalnie przekazał w poniedziałek wieczorem przewodniczący polskiej Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Edmund Klich.
Jego wypowiedź relacjonują także inne rosyjskie gazety, w tym wielkonakładowe - "Moskowskij Komsomolec" i "Komsomolskaja Prawda".
"Izwiestija" oceniają, że oświadczenie Klicha "faktycznie oznacza, że już na kilka minut przed katastrofą było jasne, iż sytuacja wymaga analizy na szczeblu głównego pilota kraju". "To jest, warunki lądowania były skrajnie ciężkie, o czym piloci prawdopodobnie ostrzegli wysokich rangą pasażerów" - wskazuje dziennik.
"Po co generał wchodził do kokpitu? Oficjalnej odpowiedzi na razie nie ma. Przed Błasikiem do kabiny pilotów przychodziła jeszcze jedna osoba" - piszą "Izwiestija".
Gazeta odnotowuje, że przewodniczący polskiej Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych przyznał, iż "pojawienie się dowódcy w kabinie pilotów, to nietypowa sytuacja". "Jednak odmówił on wyjaśnienia, czy generał Błasik wywierał jakiś nacisk na pilotów" - zaznaczają "Izwiestija".
Z kolei "Moskowskij Komsomolec" interpretuje wypowiedź Klicha jako "pośrednie potwierdzenie, że załoga polskiego samolotu, który rozbił się pod Smoleńskiem, znajdowała się pod psychologiczną presją, co mogło stać się przyczyną katastrofy". Dziennik tytułuje swój materiał: "Polacy dopuścili do presji wobec pilotów".
"Komsomolskaja Prawda" publikuje natomiast opinię byłego eksperta Ministerstwa Obrony Rosji ds. bezpieczeństwa lotów, pułkownika Wiktora Timoszkina, który zasugerował, że to generał Błasik mógł siedzieć za sterami Tu-154M w momencie katastrofy.
"O tym, że ktoś z postronnych w samolocie mógł nie tylko przebywać w kabinie, lecz nawet siedzieć za sterami, mówiliśmy od dawna. Dzisiaj bez odpowiedzi pozostaje kilka ważnych pytań. Nie wiemy, czy ze względu na wiek polski dowódca Sił Powietrznych był dopuszczony do lotów; czy miał doświadczenie w pilotowaniu Tu-154" - cytuje gazeta Timoszkina.
"Moim zdaniem, w pełni wiarygodna jest wersja, że samolot uległ katastrofie nie z powodu postępowania pilotów, lecz z winy wysokich rangą osobistości. Niestety nie należy to do rzadkości" - oświadczył ekspert i dodał: "U nas w katastrofach zginęło czterech gubernatorów - we wszystkich przypadkach nakazywali pilotom wykonywanie określonych manewrów".
PAP
Jego wypowiedź relacjonują także inne rosyjskie gazety, w tym wielkonakładowe - "Moskowskij Komsomolec" i "Komsomolskaja Prawda".
"Izwiestija" oceniają, że oświadczenie Klicha "faktycznie oznacza, że już na kilka minut przed katastrofą było jasne, iż sytuacja wymaga analizy na szczeblu głównego pilota kraju". "To jest, warunki lądowania były skrajnie ciężkie, o czym piloci prawdopodobnie ostrzegli wysokich rangą pasażerów" - wskazuje dziennik.
"Po co generał wchodził do kokpitu? Oficjalnej odpowiedzi na razie nie ma. Przed Błasikiem do kabiny pilotów przychodziła jeszcze jedna osoba" - piszą "Izwiestija".
Gazeta odnotowuje, że przewodniczący polskiej Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych przyznał, iż "pojawienie się dowódcy w kabinie pilotów, to nietypowa sytuacja". "Jednak odmówił on wyjaśnienia, czy generał Błasik wywierał jakiś nacisk na pilotów" - zaznaczają "Izwiestija".
Z kolei "Moskowskij Komsomolec" interpretuje wypowiedź Klicha jako "pośrednie potwierdzenie, że załoga polskiego samolotu, który rozbił się pod Smoleńskiem, znajdowała się pod psychologiczną presją, co mogło stać się przyczyną katastrofy". Dziennik tytułuje swój materiał: "Polacy dopuścili do presji wobec pilotów".
"Komsomolskaja Prawda" publikuje natomiast opinię byłego eksperta Ministerstwa Obrony Rosji ds. bezpieczeństwa lotów, pułkownika Wiktora Timoszkina, który zasugerował, że to generał Błasik mógł siedzieć za sterami Tu-154M w momencie katastrofy.
"O tym, że ktoś z postronnych w samolocie mógł nie tylko przebywać w kabinie, lecz nawet siedzieć za sterami, mówiliśmy od dawna. Dzisiaj bez odpowiedzi pozostaje kilka ważnych pytań. Nie wiemy, czy ze względu na wiek polski dowódca Sił Powietrznych był dopuszczony do lotów; czy miał doświadczenie w pilotowaniu Tu-154" - cytuje gazeta Timoszkina.
"Moim zdaniem, w pełni wiarygodna jest wersja, że samolot uległ katastrofie nie z powodu postępowania pilotów, lecz z winy wysokich rangą osobistości. Niestety nie należy to do rzadkości" - oświadczył ekspert i dodał: "U nas w katastrofach zginęło czterech gubernatorów - we wszystkich przypadkach nakazywali pilotom wykonywanie określonych manewrów".
PAP