Berlusconi chce nam zakneblować usta!
W piątkowych wydaniach niektórych gazet na znak protestu przeciwko ustawie zwanej "kneblem" zamiast artykułów i tradycyjnych rubryk ukazały się białe kolumny. Najbardziej radykalną formę wybrał dziennik "La Repubblica", którego pierwsza strona jest pusta, a widnieje na niej tylko ramka z zamieszczanym od dłuższego czasu hasłem: "ustawa-knebel odbiera obywatelom prawa do tego, by byli poinformowani". Szef lewicowej gazety Ezio Mauro w komentarzu na drugiej, także pustej w większości stronie gazety, nazwał ustawę "przemocą" i podkreślił, że w "cywilizowanych krajach" prawo obywateli do dostępu do informacji nie jest tak łamane, zwłaszcza przez rząd. Jego zdaniem ustawa ta jest nie do przyjęcia w systemie demokratycznym.
"La Stampa" określa ustawę jako "kurtynę zasłaniającą skandale". To nawiązanie do głośnych w ostatnich latach afer politycznych i kryminalnych oraz obyczajowych we Włoszech, ujawnionych dzięki możliwości publikowania zapisu z podsłuchów. Redaktor naczelny turyńskiej gazety Mario Calabresi napisał: "Nasza praca stanie się bardziej niepewna i męcząca, a adwokaci będą kolegami z ławki redaktorów naczelnych i wydawców". Tak odniósł się do przewidywanych w ustawie kar za publikację podpisów. Kary wynoszą od 300 do 450 tysięcy euro. "Ogromna jest gorycz z powodu posunięcia, które nie ma nic wspólnego z obroną prywatności i kulturą sądową, ale świadczy wyłącznie o pilnej woli klasy politycznej, by spuścić kurtynę na dochodzenia i uchronić się przed skandalami, aby zagwarantować sobie bezkarną przyszłość i wolne ręce" - oświadczył szef dziennika "La Stampa".
Na 9 lipca krajowa federacja włoskich dziennikarzy zapowiedziała strajk przeciwko ustawie, która może teraz ulec jeszcze zmianom podczas prac w Izbie Deputowanych. Gazety zamieszczają także słowa prezydenta Włoch Giorgio Napolitano, który nie kryje irytacji z powodu kierowanych do niego apeli o to, aby ustawy nie podpisywał. "Ten, kto mówi, żeby nigdy tego nie podpisywać, plecie trzy po trzy" - powiedział Napolitano. Już wcześniej prezydent dał do zrozumienia, że ustawę oceni dopiero wtedy, gdy otrzyma ją uchwaloną przez parlament w ostatecznym kształcie.
PAP