Palikot poskarżył się w prokuraturze, prokuratura sprawdzi czy sam nie złamał prawa
Syk-Jankowska poinformowała, że prokuratura rozpoczęła też sprawdzanie, czy nie doszło do innego przestępstwa, przeciwko wyborcom, polegającego na przeszkadzaniu w swobodnym wykonywaniu prawa do kandydowania. Mówi o tym art. 249 Kodeksu Karnego - przestępstwo to jest zagrożone karą od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Chodzi o to, że Palikot zorganizował wiec w tym samym czasie i miejscu, w którym odbywało się przedwyborcze spotkanie Jarosława Kaczyńskiego. - Zawiadomienie o możliwości popełnienia takiego przestępstwa zgłosiła prywatna osoba, w czwartek wieczorem, drogą mailową - powiedziała Syk-Jankowska.
Palikot dowodząc, że został zaatakowany, pokazał na ekranie laptopa film, na którym nagrana została scena szamotaniny między dwojgiem starszych ludzi. Zdaniem posła podczas wiecu doszło do licznych aktów agresji: "obelg, wyzwisk, rzucania się na ludzi". - Tu są zdjęcia, na których jakaś kobieta dusi wręcz człowieka trzymającego hasło "Jarek Podróbka" - mówił Palikot. Palikot opowiadał o agresywnych zachowaniach względem niego. - W moją stronę rzucono kilka przedmiotów, nie widziałem, jakie to przedmioty, żaden nie trafił we mnie. Wydaje mi się, że to była jakaś butelka, puszka, kawałki drewna i kamień - powiedział. Jeden z tych przedmiotów miał trafić w nogę stojącego za Palikotem na scenie szefa lubelskiej struktury Młodych Demokratów Grzegorza Wenarskiego. Wenarski powiedział, że była to puszka piwa.
W doniesieniu do prokuratury Palikot opisał, jak stojący w pobliżu sceny nieznany mu mężczyzna rzucił w jego kierunku "przedmiotem przypominającym kamień", a potem w obraźliwym geście pokazał mu środkowy palec. Palikot przyniósł na konferencję zdjęcie tego mężczyzny, wykonane przez fotoreportera "Gazety Wyborczej". Palikot dodał, że ten człowiek przyszedł w piątek do jego biura i przepraszał. Mówił, że rzucił butem. - Czarne okulary, żeby nie można było rozpoznać oczu, chowanie przedmiotu, którym rzucał wcześniej, świadczy o tym, że przyszedł na to zgromadzenie z premedytacją przygotowany do dokonania przestępstwa - powiedział Palikot.
Poseł PO powiedział, że niepokoi się o swoją rodzinę. Wynajął dodatkową ochronę, która pilnuje jego lubelskiego domu i zapowiedział, że jeszcze tego samego dnia wyjeżdża z rodziną z Lublina. - Atmosfera, którą stworzył Jarosław Kaczyński, gdzie nie można przejść, żeby ktoś nie ubliżał, jest atmosferą strachu. W państwie Jarosława Kaczyńskiego, w państwie gdzie nie można się zgromadzić, bo znajdzie się jakiś paragraf, albo znajdą się ludzie, którzy będą rzucać jakimiś przedmiotami, ja żyć nie chcę - mówił Palikot i wzywał do głosowania na Bronisława Komorowskiego.
Zdaniem Palikota zachowania zwolenników PiS w środę w Lublinie pokazały, że "Jarosław Kaczyński udaje kogoś innego". Palikot uważa, że gdyby Kaczyński rzeczywiście się zmienił, to przeprosiłby go "za te niegodziwe zachowania ludzi, którzy go popierają".
PAP, arb