Lider Demokratów nie chce meczetu w Strefie Zero
Wtorkowy "Washington Post" ostro skrytykował senatora, który - jak napisano w komentarzu - "rzucił w ten sposób Demokratów pod autobus i pozostawił prezydenta Obamę w izolacji". Dziennik zwrócił uwagę, że stanowisko Reida jest identyczne ze stanowiskiem Republikanów w sprawie meczetu.
Czołowi politycy tej partii, jak były przewodniczący Izby Reprezentantów Newt Gingrich, oświadczyli, że popierają wolność religii, ale postawienie meczetu o dwie przecznice od miejsca ataku 11 września, w którym z rąk Al-Kaidy zginęło ponad 2700 osób, uraża uczucia rodzin ofiar.
Obama w piątek powiedział, że muzułmanie mają prawo do swobodnego praktykowania swojej wiary, "co oznacza także prawo do budowy meczetu na terenie swojej posiadłości" na nowojorskim Manhattanie. Następnego dnia prezydent oświadczył, że "nie wypowiadał się ani nie będzie się wypowiadał o tym, czy jest mądre budowanie meczetu" koło Strefy Zero.
Rzecznik Białego Domu Bill Burton zapewniał potem, że prezydent "nie wycofał się wcale" ze swej poprzedniej wypowiedzi. Tak właśnie jednak zostało to odczytane. Wielu polityków republikańskich i komentatorów - w tym sympatyzujących z demokratyczną administracją - wypomniało Obamie, że jego stanowisko jest niejasne, co sugeruje wahania i uleganie presji opinii publicznej.
Według sondażu telewizji CNN, 68 proc. Amerykanów uważa, że meczet nie powinien być budowany w miejscu zamachu dokonanego w imię islamu. Jak podaje prasa nowojorska, demokratyczny gubernator stanu Nowy Jork, David Paterson, zamierza dyskretnie przekonywać imama-inicjatora budowy meczetu, aby zrezygnował z postawienia go w planowanym miejscu.
Projekt popiera m.in. republikański burmistrz Nowego Jorku, Michael Bloomberg. Zwolennicy meczetu twierdzą, że imam kierujący projektem jest "umiarkowanym" duchownym muzułmańskim. Odmówił on jednak oświadczenia, że Hamas jest organizacją terrorystyczną, a po ataku 11 września obciążał za niego częściowo politykę zagraniczną USA.
PAP, ps