Spokojny kat z Bonn - zbrodnie bez kary
Dodano:
Strażnik z fabryki śmierci w Bełżcu żyje spokojnie w małej miejscowości pod Bonn. Był świadkiem w wielu procesach nazistowskich zbrodniarzy. Aż stał się oskarżonym.
Samuel Kunz, numer 3 z Listy Wiesenthala,listy najbardziej poszukiwanych zbrodniarzy nazistowskich. Od kilkudziesięciu lat mieszka w malowniczej miejscowości Wachtberg. Wachtberg w dosłownym tłumaczeniu oznacza „wzgórze strażnicze".
Były strażnik z obozu zagłady w Bełżcu cieszyłby się nadal spokojną emeryturą, gdyby nie proces kolegi sprzed lat z obozu w Trawnikach – Ivana (Johna) Demianiuka, kata z Majdanka. 89-letni Kunz pojawił się niedawno przed sądem w Monachium jako świadek. Jego słowom zaczęli przyglądać się śledczy z Centrali Ścigania Zbrodni narodowosocjalistycznych w Ludwigsburgu. Kilkanaście dni temu stał się oskarżonym. Jest szansa, że stanie przed sądem.
Dlaczego dopiero teraz? –Bo w latach 60., kiedy w Niemczech intensywniej ścigano zbrodniarzy hitlerowskich, skupiano się na grubych rybach, na głównodowodzących Holocaustu – mówi dr Andreas Eichmueller z Instytutu Historycznego Berlin – Monachium. I jakkolwiek groteskowo by to brzmiało, Kunz, który ma na sumieniu współudział w pozbawieniu życia prawie pół miliona Żydów, należał do płotek. – Takich jak on niemiecki wymiar sprawiedliwości potrzebował wtedy głównie jako świadków, których zeznania obciążały decydentów z SS – tłumaczy w rozmowie z „Wprost" niemiecki historyk.
O tym, kim jest Samuel Kunz, czym zajmował się w obozie w Bełżcu oraz co myślą o nim jego sąsiedzi czytaj w najnowszym, poniedziałkowym numerze tygodnika "Wprost"
Były strażnik z obozu zagłady w Bełżcu cieszyłby się nadal spokojną emeryturą, gdyby nie proces kolegi sprzed lat z obozu w Trawnikach – Ivana (Johna) Demianiuka, kata z Majdanka. 89-letni Kunz pojawił się niedawno przed sądem w Monachium jako świadek. Jego słowom zaczęli przyglądać się śledczy z Centrali Ścigania Zbrodni narodowosocjalistycznych w Ludwigsburgu. Kilkanaście dni temu stał się oskarżonym. Jest szansa, że stanie przed sądem.
Dlaczego dopiero teraz? –Bo w latach 60., kiedy w Niemczech intensywniej ścigano zbrodniarzy hitlerowskich, skupiano się na grubych rybach, na głównodowodzących Holocaustu – mówi dr Andreas Eichmueller z Instytutu Historycznego Berlin – Monachium. I jakkolwiek groteskowo by to brzmiało, Kunz, który ma na sumieniu współudział w pozbawieniu życia prawie pół miliona Żydów, należał do płotek. – Takich jak on niemiecki wymiar sprawiedliwości potrzebował wtedy głównie jako świadków, których zeznania obciążały decydentów z SS – tłumaczy w rozmowie z „Wprost" niemiecki historyk.
O tym, kim jest Samuel Kunz, czym zajmował się w obozie w Bełżcu oraz co myślą o nim jego sąsiedzi czytaj w najnowszym, poniedziałkowym numerze tygodnika "Wprost"