Inny pomnik
Wciąż trwa debata w sprawie lokalizacji przedpałacowego krzyża, a także pośmiertnego pomnika, pragnę więc wyjść z jakąś propozycją konstruktywną. Taką, która będzie elementem budowy zgody narodowej i przybliży zakończenie polsko-polskich wojen, czego – jak wiadomo – chcemy wszyscy. Propozycja ta z założenia musi być niekontrowersyjna i właśnie taka jest. Proponuję mianowicie postawienie pomnika, i to już teraz, Jarosławowi Kaczyńskiemu. Więcej, proponuję, by w imię budowy atmosfery kompromisu oraz konsensusu uczynili to ludzie Platformy Obywatelskiej. To nie żadna prowokacja. Platforma i jej przywódcy mają bardzo realne powody, by odczuwać wobec prezesa Kaczyńskiego wdzięczność. To jego działania i słowa są przecież fundamentem premierostwa Donalda Tuska i prezydentury Bronisława Komorowskiego. To one są fundamentem nadziei PO, że jej wszechwładza potrwa jeszcze wiele lat. Poparcie Jarosława Kaczyńskiego dla Platformy ma charakter trwały, czego dowody prezes daje codziennie. Każdego dnia staje on na głowie, by odwrócić uwagę publiki od działań premiera i prezydenta, a przede wszystkim od ich zaniechań. Ja wiem, konstrukcja „odwrócić uwagę od zaniechań" jest językowo i logicznie dyskusyjna. Jednak skala zaniechań jest taka, że naprawdę nie sposób ich nie dostrzec. A jednak dzięki wysiłkom prezesa udaje się ich nie dostrzec. Rozpostarł więc Kaczyński nad Tuskiem i Komorowskim parasol ochronny, o wiele bardziej skuteczny niż ten, który Polsce miała zapewnić niedoszła tarcza antyrakietowa. I za to należy się prezesowi od Platformy pomnik.
Tuż po wyborach zaczęto u nas zadawać pytanie, co zrobi PO, skoro ma już pełnię władzy. Prezes Kaczyński zauważył, że stwarza to zagrożenie dla rządu, i natychmiast odwrócił od niego uwagę mediów, całą uwagę skupiając na sobie. To taka taktyka à la trener Mourinho, który też skupia uwagę na sobie, żeby jego piłkarze mogli grać pod mniejszym ciśnieniem. Mówimy o odmianie taktyki, bo Mourinho Kaczyński robi wszystko, by gracze rządowi nie musieli w ogóle grać i by mogli nieustannie spać. Co też czynią. Dzięki temu nie muszą się stresować błyskawicznie rosnącym publicznym długiem, za który my zapłacimy na starość, a nasze dzieci na długo przed starością. Premier Tusk słusznie powiedział jednak, że przyszłymi pokoleniami nie ma się co przejmować, bo ważne jest „tu i teraz". Prezes Kaczyński się z tym zgadza, co widać po tym, jak premiera wspiera (ładnie się napisało).
Prezes wspiera też mężnie prezydenta Komorowskiego. Gdyby nie odwracał uwagi od głowy państwa, na pewno zauważylibyśmy, co głowa mówi i jak mówi, a ponieważ patrzymy na głowę PiS i słuchamy, co ona mówi, głową państwa nie zawracamy sobie głowy. Dzięki temu nie zauważamy, że siedem miesięcy po tym, gdy Bronisław Komorowski zaczął się domyślać, że będzie prezydentem, ponad dwa miesiące po wyborach i ponad miesiąc po zaprzysiężeniu ta prezydentura jest w proszku. Zespół współpracowników prezydenta nieskompletowany. Zespół doradców też nieskompletowany. Jakiegoś pomysłu na prezydenturę nie widać. Były wprawdzie wizyty w kilku państwach, ale niczego poza paroma komunałami nie usłyszeliśmy. Krzyż przed Pałacem Prezydenckim stoi, jak stał. Pan prezydent najwyraźniej przyjął do wiadomości, że jest intruzem i w Pałacu Prezydenckim nie chce już nawet zamieszkać. Generalnie wygląda to na rejteradę i chaos. A obraz dopełniony jest przez tzw. ustawki dla tabloidów z prezydentem i pierwszą damą w polach głównych. Ktoś, kto zgodził się, by wpuszczać do ośrodka w Juracie fotografa robiącego zdjęcia, na których opublikowanie nie zgodzono by się w żadnym biurze prasowym żadnego prezydenta na świecie, powinien być utopiony w Bałtyku.
Ale to przecież wszystko drobiazgi. Bo od błędów, niezręczności, zaniechań i niedostatków skutecznie odwraca uwagę prezes Kaczyński. W Sejmie zaczynają się prace nad budżetem. Dopiszcie tam, państwo z PO, pozycję pt. „pomnik prezesa". Naprawdę, należy się.