Prezes PiS nie wyrzuca liberałów z partii
Na sobotniej konferencji prasowej po posiedzeniu Rada Politycznej prezes PiS Jarosław Kaczyński pytany był, jakie miejsce w partii widzi dla Pawła Poncyljusza, Joanny Kluzik-Rostkowskiej czy Elżbiety Jakubiak. - Czy są zredukowani wyłącznie do ładnych twarzy? - pytali dziennikarze, nawiązując do wywiadu Kaczyńskiego dla tygodnika "Newsweek". W rozmowie z tygodnikiem prezes PiS mówi, że to nie on "zrobił" Pawła Poncyljusza rzecznikiem jego sztabu wyborczego w wyborach prezydenckich. - Powołano go, a ja nie podniosłem wielkiego protestu. Było takie przeświadczenie, że ładne buzie w sztabie - a on jest przystojny - i demonstrowanie, że ja jestem niesłychanie łagodny, przyniesie nam poparcie elektoratu wielkomiejskiego. Łagodnie mówiąc, nic z tego nie wyszło - ocenił Kaczyński.
PiS nie odrzuca
- Są ładni, pani uważa inaczej - zwrócił się Kaczyński do dziennikarki na konferencji prasowej. Jak dodał, jeżeli jego byli sztabowcy "będą pracowali dla partii, to są przydatni w różnych sytuacjach, także i w kampaniach wyborczych". - To nie jest odrzucanie tych ludzi - zapewnił lider Prawa i Sprawiedliwości. W jego ocenie, "nie może być tak, żeby pewna grupa, po niezłym wyniku wyborczym, ale przegranym - przy wątpliwościach co do tego, czy musieliśmy te wybory przegrać - uznała, że jest ponad wszystko". - Nie jest ponad wszystko, ale w żadnym wypadku nie chcemy jej wypychać. Nie chcemy być z tymi osobami w złych osobistych stosunkach - deklarował prezes PiS.
Jak mówił, doszło do "pewnego sporu" i ma nadzieję, że ten spór jest już poza partią. - W partii różne racje muszą być uwzględniane, a kampania wyborcza musi być bardzo dokładnie zanalizowana, by drugi raz nie popełnić tych samych błędów - oświadczył Kaczyński. W jego ocenie, w kampanii prezydenckiej były "błędy zupełnie ewidentne". - Nie mówię o sporze czy trzeba było mówić o Smoleńsku czy nie, czy trzeba było mówić twardo czy miękko. Nawet jeżeli przyjąć tę miękką retorykę, to i tak pewne błędy zostały popełnione. Nie powinniśmy ich popełnić w kolejnych kampaniach, a już w szczególności, w tej, która będzie za rok - mówił Kaczyński. Jak dodał, Poncyljusz, Kluzik-Rostkowska czy Jakubiak nie byli uzurpatorami w sztabie wyborczym, ale "nie mieli monopolu na prawdę, bo nikt go nie ma".
Nic strasznego się nie stało
Natomiast odnosząc się do swojego sobotniego wywiadu dla "Rzeczpospolitej", prezes PiS ocenił, że "nie stało się nic strasznego". - Sformułowałem pewne poglądy zasadnicze, na przykład co do tego, co jest dopuszczalne w PiS, a co nie. Jeżeli ktoś chce być w zgodzie z poprawnością a'la "Gazeta Wyborcza", to powinien szukać innej drogi niż Prawo i Sprawiedliwość - powiedział Kaczyński.
- Jeżeli ktoś nie uznaje, że w Polsce obowiązuje odpowiedzialność polityczna, że na przykład ministra Zbigniewa Ćwiąkalskiego słusznie usunięto z rządu, ale już Donald Tusk podlega innym regułom, to my tego nie akceptujemy - tłumaczył prezes PiS. Według niego, w wywiadzie zostało to jasno powiedziane. Kaczyński, pytany czy Elżbieta Jakubiak jest nadal zawieszona w prawach członka partii odpowiedział: "w tej chwili jest zawieszona, jak będzie to długo trwało - zobaczymy".
"Mogliśmy wygrać"
Wiceszef PiS Adam Lipiński powiedział w sobotę dziennikarzom, że czuje się odpowiedzialny za przebieg kampanii prezydenckiej. - Mamy prawo oceniać ludzi, którzy pracują z nami. Za kampanię prezydencką też byłem odpowiedzialny i to w dużym stopniu - podkreślił. Dodał, że nie obawia się rozłamu w partii. - Nikt nie będzie wychodził z parti. Nie sadzę, żeby do czegoś takiego doszło - podkreślił.
- Przeprowadziliśmy kampanię w oparciu o sporą wiedzę na temat tego co się w Polsce dzieje. Mieliśmy dokładne analizy. Kampania - myślę - była efektywna. Może oparliśmy się na błędnych analizach - powiedział Lipiński. Polityk PiS przyznał, że podczas kampanii "były problemy" i "drobne wpadki". - Przy wykorzystaniu bardziej efektywnych przekazów mogliśmy tę kampanię wygrać - zaznaczył.
zew, PAP