Kto sabotował polskie rosomaki?

Dodano:
Do warszawskiej siedziby firmy PIMCO zajmującej się handlem bronią wkroczyli funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego - dowiedziała się "Rzeczpospolita". Zabezpieczyli komputery i dokumenty, m.in. systemu wykrywania skażeń chemicznych Cherdes.
Te urządzenia od PIMCO kupiło wojsko. Są montowane na rosomakach używanych w Afganistanie. Z informacji gazety wynika, że ABW działała na polecenie Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. - Nie mogę ujawnić żadnych informacji, śledztwo objęte jest klauzulą ściśle tajne - ucina płk Dariusz Knapczyński z prokuratury. Podkreśla, że nikomu nie postawiono zarzutów.

Jak dowiedziała się "Rz", wojskowi śledczy badają m.in. dwa wątki: narażenia polskich żołnierzy na niebezpieczeństwo oraz korupcji. Z ustaleń gazety wynika, że sprawa rozpoczęła się rok temu. Wówczas do SKW zgłosił się były pracownik firmy PIMCO. Twierdził, że urządzenia Cherdes działają źle. - Zostało to potraktowane bardzo poważnie, ponieważ dotyczy bezpieczeństwa naszych żołnierzy - mówi osoba znająca sprawę. Kontrwywiad szybko stwierdził, że system bywa zawodny. Również odpowiedzialne za misję w Afganistanie Dowództwo Operacyjne przyznało, że część urządzeń zamontowanych na rosomakach jest niesprawna. Więcej szczegółów jednak DO nie chce podać "z uwagi na bezpieczeństwo żołnierzy oraz prowadzonych operacji" - jak tłumaczy mjr Mirosław Ochyra, rzecznik prasowy instytucji.

Przedstawiciele firmy PIMCO nie chcieli oficjalnie rozmawiać z "Rz". Nieoficjalnie zapewniają, że system działa dobrze. Przed zakupem tego sprzętu pozytywne opinie na jego temat wydał gen. Marek Witczak, ówczesny szef Obrony przed Bronią Masowego Rażenia Sztabu Generalnego. Pytany przez gazetę generał stwierdził: - Nic nie wiem o śledztwie, jestem w szpitalu.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...