Kijów stawia na Moskwę
Dodano:
Ukraińska zgoda na rozbudowę i modernizację rosyjskiej floty czarnomorskiej można odczytywać jako kolejny przejaw poprawy relacji na linii Kijów – Moskwa. Rzadko się zdarza, aby relacje między dwoma obcymi państwami były tak istotne z punktu widzenia polskiej racji stanu. Z tym większą uwagą trzeba obserwować rosyjsko-ukraińską sinusoidę sympatii i antypatii.
Po pomarańczowej rewolucji relacje dwustronne między Moskwą uległy ochłodzeniu, co wielu odbierało w Polsce z nadzieją widząc w tym szansę na geopolityczne osłabienie Rosji. Liczono, że ewentualne wciągnięcie Ukrainy do NATO, lub chociaż zbliżenie Kijowa z Sojuszem ostatecznie „odepchnie" Rosję na wschód.Tak się jednak nie stało – pomarańczowa rewolucja została kompletnie skompromitowana przez jej liderów – Julię Tymoszenko i Wiktora Juszczenkę.
Nowy prezydent, Wiktor Janukowycz, uchodził za polityka prorosyjskiego, jednak szybko postawił Rosji twarde warunki, starając się nie zrażać sobie Zachodu. Wbrew początkowym obawom, że Janukowycz zmieni kurs ukraińskiej polityki o 180 stopni – prezydent Ukrainy wybrał „trzecią drogę". A więc żadnego zbliżenia wojskowego z NATO i z Rosją.
Dziś widać jednak, że Ukraina coraz bardziej skręca w stronę Rosji. Oczywiście nie można mówić o podporządkowaniu się Rosjanom. Wbrew opiniom licznych krytyków, Janukowicz nie jest rosyjską marionetką, lecz całkiem sprawnym politykiem, dobrze radzącym sobie w geopolitycznych rozgrywkach. W relacjach Kijowa z Moskwą można dziś mówić o nieco asymetrycznym partnerstwie. Ukraina dysponuje w tej rozgrywce ważnym atutem – dzierżawi rosyjskiej flocie porty na Morzu Czarnym, które umożliwiają Moskwie operowanie w rejonie Kaukazu. Rola czarnomorskich portów została potwierdzona w 2008 roku, podczas wojny z Gruzją.
Dzierżawa portów na Krymie jest jednak transakcją wiązaną. W kwietniu uzgodniono jej przedłużenie aż do 2042 roku. W zamian Ukraina ma możliwość kupowania tańszego gazu – za który płaci 230 zamiast 330 dolarów za tysiąc metrów sześciennych. I szczerze mówiąc trudno się dziwić, że Kijów godzi się na taki układ skoro ani Polska, ani Europa Zachodnia, nie ma czego zaoferować Ukrainie. Tym bardziej, że Kijów pamięta zachowanie Zachodu, w tym Stanów Zjednoczonych, w 2008 roku, kiedy w obliczu konfrontacji z Rosją Gruzja została pozostawiona samej sobie. Ukraina lekcję z wojny rosyjsko-gruzińskiej wyciągnęła. Efektem tego jest zgoda na modernizację rosyjskiej Floty Czarnomorskiej.
Obecna ukraińska polityka pokazuje, że można utrzymywać dobre relacje z Rosją, a jednocześnie nie ochładzać stosunków z Unią Europejską. Ukraińcy demonstrują nam również, że NATO nie wypełnia całej przestrzeni bezpieczeństwa - są w naszej części Europy państwa, które nie marzą o członkostwie w Sojuszu. To ważne spostrzeżenie dla brukselocentrycznej części Europy.
Nowy prezydent, Wiktor Janukowycz, uchodził za polityka prorosyjskiego, jednak szybko postawił Rosji twarde warunki, starając się nie zrażać sobie Zachodu. Wbrew początkowym obawom, że Janukowycz zmieni kurs ukraińskiej polityki o 180 stopni – prezydent Ukrainy wybrał „trzecią drogę". A więc żadnego zbliżenia wojskowego z NATO i z Rosją.
Dziś widać jednak, że Ukraina coraz bardziej skręca w stronę Rosji. Oczywiście nie można mówić o podporządkowaniu się Rosjanom. Wbrew opiniom licznych krytyków, Janukowicz nie jest rosyjską marionetką, lecz całkiem sprawnym politykiem, dobrze radzącym sobie w geopolitycznych rozgrywkach. W relacjach Kijowa z Moskwą można dziś mówić o nieco asymetrycznym partnerstwie. Ukraina dysponuje w tej rozgrywce ważnym atutem – dzierżawi rosyjskiej flocie porty na Morzu Czarnym, które umożliwiają Moskwie operowanie w rejonie Kaukazu. Rola czarnomorskich portów została potwierdzona w 2008 roku, podczas wojny z Gruzją.
Dzierżawa portów na Krymie jest jednak transakcją wiązaną. W kwietniu uzgodniono jej przedłużenie aż do 2042 roku. W zamian Ukraina ma możliwość kupowania tańszego gazu – za który płaci 230 zamiast 330 dolarów za tysiąc metrów sześciennych. I szczerze mówiąc trudno się dziwić, że Kijów godzi się na taki układ skoro ani Polska, ani Europa Zachodnia, nie ma czego zaoferować Ukrainie. Tym bardziej, że Kijów pamięta zachowanie Zachodu, w tym Stanów Zjednoczonych, w 2008 roku, kiedy w obliczu konfrontacji z Rosją Gruzja została pozostawiona samej sobie. Ukraina lekcję z wojny rosyjsko-gruzińskiej wyciągnęła. Efektem tego jest zgoda na modernizację rosyjskiej Floty Czarnomorskiej.
Obecna ukraińska polityka pokazuje, że można utrzymywać dobre relacje z Rosją, a jednocześnie nie ochładzać stosunków z Unią Europejską. Ukraińcy demonstrują nam również, że NATO nie wypełnia całej przestrzeni bezpieczeństwa - są w naszej części Europy państwa, które nie marzą o członkostwie w Sojuszu. To ważne spostrzeżenie dla brukselocentrycznej części Europy.