Poncyljusz chce kończyć wojnę. "Usiądźmy i porozmawiajmy"
Wojna na miny, wojna na górze
Polityk podkreślił, że robi wszystko, aby dwie usunięte z PiS posłanki wróciły do partii. Jak dodał, jeśli decyzje Komitetu Politycznego PiS nie zostaną cofnięte, to on będzie lojalny wobec Jakubiak i Kluzik-Rostkowskiej "niezależnie od tego, czy będą w PiS, czy poza partią". Poncyljusz zaznaczył, że nie złoży żadnych deklaracji o powoływaniu nowej partii. Podkreślił, że obecnie jest czas wyborów samorządowych i wszyscy są skoncentrowani na tym, kto będzie rządził "naszymi małymi ojczyznami". - Nie zamierzam też tego nastroju, tych oczekiwań dzisiaj burzyć - zadeklarował.
Zdaniem Poncyljusza, w Polsce trwa "wojna na górze", która nikomu nie służy. - Sprowadziliśmy dyskurs polityczny do wojny na miny, do przeciwstawiania się propozycjom drugiej strony tylko dlatego, żeby nasze było na wierzchu. Wydaje się, że dziś jest dobry moment, aby tę wojnę kończyć - dodał. Poncyljusz zaapelował do polityków wszystkich opcji, aby w debacie politycznej potrafili rozróżniać, co jest prowadzone w interesie kraju, a co tylko w interesie partii. - Jestem tu po to, aby ogłaszać nową jakość porozumienia, rozsądku, wyważonej dyskusji, która idzie w stronę rozwiązywania problemów, a nie podtrzymywania problemów - oświadczył polityk.
Maczuga, czyli interes partii
Według niego, obecnie patriotyzm powinien oznaczać "poszukiwanie zgody i porozumienia" w najważniejszych sprawach dla Polski. - I dlatego przyjeżdżam dziś do Wejherowa wspierając Macieja Łukowicza, abyśmy w debacie politycznej również wśród polityków krajowych potrafili rozróżnić to, co jest interesem kraju, a co jest interesem tylko danej partii, czy właśnie tą maczugą, którą przykładamy konkurentom politycznym, aby mieć rację, że jesteśmy akurat w tym momencie silniejsi - mówił poseł PiS.
Jak dodał, nie obawia się, że poparcie przez niego Łukowicza będzie miało wpływ na jego przyszłość w PiS. Wyjaśnił, że jego partia nie wystawiła w Wejherowie kandydata na prezydenta. - To nie jest tak, że Prawo i Sprawiedliwość ma innego kandydata, od którego ja bym stronił. Łukowicz jest osobą, którą z pełnym przekonaniem wspieram w czasie kampanii samorządowej. Wierzę w to, że wielu moich kolegów z Prawa i Sprawiedliwości dziś również życzy sobie Macieja Łukowicza jako przyszłego prezydenta Wejherowa - mówił polityk. Dodał, że zna Łukowicza od kilku miesięcy.
Nie kopać dołów
Natomiast sam Łukowicz wierzy, że "dzisiejszy dzień jest przełomem w jakości uprawianej w Polsce polityki". - Chcę zaapelować - wróćmy do etosu "Solidarności", wróćmy do współdziałania na rzecz naszej małej i wielkiej ojczyzny. Odejdźmy od kopania dołów i budowania murów. Zacznijmy nową jakość - współpracę - mówił Łukowicz. Jak dodał, "to nie oznacza, że trzeba się dzielić, tworzyć nowe ugrupowania". - To oznacza, że powinniśmy się skoncentrować na pragmatycznych, codziennych sprawach, najbliższych dla obywatela. Wierzę, że jesteśmy w stanie przejść ponad podziałami i zacząć po prostu pracę od podstaw - dodał kandydat na prezydenta Wejherowa.
Łukowicz dodał, że apeluje z Wybrzeża, gdzie "bracia Kaczyńscy z powodzeniem współpracowali z Donaldem Tuskiem, gdzie Maciej Płażyński realizował swoje ideały". - Ostatnie przesilenie i wywiad z Poncyljuszem natchnęły mnie, abym zaprosił go i powiedział: "słuchajcie drodzy państwo, jest ogromna szansa ucieczki do przodu - nie dzielmy się" i to brzmiało w słowach Pawła, znajdźmy nowy sposób współpracy - powiedział kandydat.
42-letni Maciej Łukowicz jest z wykształcenia lekarzem i menadżerem, pełni funkcję dyrektora Departamentu Zdrowia w Pomorskim Urzędzie Marszałkowskim. Oprócz Macieja Łukowicza w wyborach na prezydenta Wejherowa kandydują ubiegający się o reelekcję Krzysztof Hildebrandt z komitetu "Wolę Wejherowo", rządzący tym miastem od 12 lat, a także Krzysztof Sokołowski z SLD. W 21-osobowej Radzie Miasta Wejherowa zasiada 9 radnych z ugrupowania Hildebrandta, 8 - z PO i Samorządności, 2 - z PiS oraz 2 niezależnych.
zew, PAP