Gronkiewicz-Waltz, Olejniczak i Bielecki po debacie. "Pan jest niewiarygodny"

Dodano:
fot. FORUM
Hanna Gronkiewicz-Waltz, Czesław Bielecki i Wojciech Olejniczak wzięli udział w debacie w TVN24. Gromy na urzędującą prezydent Warszawy posypały się ze strony kontrkandydatów już przy pierwszym pytaniu.
Pierwsze pytanie debaty dotyczyło parad i manifestacji odbywających się w Warszawie, a które blokują miasto. Hanna Gronkiewicz-Waltz stwierdziła, że urzędnicy powinni mieć wpływ na godzinę i trasę marszów. - Bo teraz tak nie jest. Tak dalej trudno funkcjonować w Warszawie. Nie chcielibyśmy, żeby np. przez dwa tygodnie między 14 a 17 były marsze gwiaździste - mówiła Gronkiewicz.

Od razu po tej wypowiedzi na urzędującą prezydent posypały się gromy ze strony jej kontrkandydatów. - Można rozwiązać demonstrację, jeśli jest zagrożenie życia. Manifestację faszystów rozwiązałbym natychmiast - stwierdził Olejniczak i dodał: - Trzeba być na manifestacjach, trzeba być za tolerancją. Takim będę prezydentem, będę zabezpieczał manifestację.

Bielecki powiedział, że "weźmie odpowiedzialność za przestrzeń publiczną, bo dziś ratusz tego nie robi". - Chowa się za ustawami, procedurami i brakiem przepisów - stwierdził. - Ja się za nic nie chowam, demonstracje są prawidłowo zabezpieczone przez policję - ripostowała Gronkiewicz-Waltz. - Nie może dochodzić do gorszących scen - kontynuował Bielecki mówiąc o tym, że manifestacje nie mogą ranić niczyich uczuć. - Wolność pod rządami prawa - dodał i stwierdził, że będzie narzucał "pewne normy". - Pan chce, żeby do ratusza znów wrócili funkcjonariusze CBA i PiS-u. Przecież oni, kiedy rządził Lech Kaczyński, nie pozwalali na demonstracje - wzburzył się Wojciech Olejniczak i dodał: - Pan jest niewiarygodny. - Niech się pan nie martwi o mój życiorys czy wiarygodność. Niech pan się zastanowi nad swoją przeszłością - odparł Bielecki.

Kandydaci rozmawiali również o Euro 2012, o tym jak pospieszyć urzędników, by ze wszystkim zdążyć na czas. Na koniec zadawali sobie także pytania na wzajem.

TVN24, ps

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...