Kurski: to początek końca rządów PO. Gdyby nie rozłam, mielibyśmy ponad 30 procent

Kurski podkreśla, że liczy iż "do Polaków dotrze, że całe rządy Donalda Tuska i Platformy Obywatelskiej, to jest PR, oraz zadłużanie państwa". - To znaczy fatalne rządzenie, które jest kamuflowane i pokrywane z długu, za który przyjdzie płacić naszym dzieciom - precyzował eurodeputowany PiS.
Pytany o to czy fakt, że wynik PiS w wyborach samorządowych jest niższy niż wynik Jarosława Kaczyńskiego w I turze wyborów prezydenckich, nie jest dowodem na zakwestionowanie przez elektorat twardej retoryki PiS Kurski odpowiedział przecząco. - Na 36 procent Jarosława Kaczyńskiego złożyło się bardzo dużo głosów m.in. PSL-u, który w wyborach na prezydentach bierze 1,5 procent czy komitetów lokalnych, które w ogóle tam nie występują, a w wyborach samorządowych te głosy wracają do PSL-u czy do komitetów lokalnych. W związku z czym Jarosław Kaczyński, który wygrał na wsi w wyborach prezydenckich, siłą rzeczy te 36 procent musiało zostać skorygowanych o to, co wróci do PSL-u - wyjaśniał Kurski.
Kurski zaznaczył, że "gdyby nie ta fatalna akcja rozłamowa, Prawo i Sprawiedliwość przekroczyłoby z dużą rezerwą 30 procent i moim zdaniem mogłoby się pokusić nawet o niespodziankę zagrożenia pozycji Platformy". - Jeżeli przekazem przez ostatnie 3 tygodnie zamiast pozytywnego przekazu i oferty Prawa i Sprawiedliwości dla samorządów, nasz impuls rozwoju, rezerwy, rozwojowy w każdej gminie, nowe ciekawe pomysły, były cały czas peregrynacje dwóch czy trzech posłów po wszystkich studiach wrogich Prawu i Sprawiedliwości i przekazem był rzekomy rozłam w Prawie i Sprawiedliwości i koniec naszej formacji, to nic dziwnego, że to zaważyło na naszych wynikach - dodał eurodeputowany.
RMF FM, arb