"Będziemy wszędzie". Ukraińcy zapowiadają dalsze protesty
Przedstawiciele małego i średniego biznesu ukraińskiego deklarują także, że będą domagać się ustąpienia prezydenta Wiktora Janukowycza i rozwiązania parlamentu. - Miasteczka namiotowe staną nie tylko na kijowskim Majdanie, one będą wszędzie - powiedział Ihor Pyłypczuk z Rady Koordynacyjnej Przedsiębiorców Ukrainy. Przedstawiciele małego biznesu zapowiedzieli, iż na poniedziałek zwołują w Kijowie kolejny protest, a już w piątek przystępują do organizacji ruchu obywatelskiego, który będzie domagał się ustąpienia Janukowycza i rozpisania na wiosnę wyborów parlamentarnych i prezydenckich. - Apelujemy do ludzi, by nie obawiali się nas poprzeć. W sporze z władzami to my mamy rację - podkreślił Pyłypczuk.
Akcja likwidacji miasteczka namiotowego na Majdanie Niepodległości rozpoczęła się kilka minut po godz. 4.30 czasu lokalnego (godz. 3.30 czasu polskiego), a zakończyła po ok. 1,5 godziny. Rozbity w centrum miasta obóz przedsiębiorców otoczyło około 500 uzbrojonych w gumowe pałki i tarcze milicjantów, a służby porządkowe zaczęły demontować znajdującą się tam trybunę, oraz namioty. W niektórych z nich spali ludzie. Według relacji Pyłypczuka wobec nierównych sił przedsiębiorcy nie stawiali oporu. Podczas akcji ruch samochodowy wokół Majdanu Niepodległości został całkowicie zablokowany.
MSW Ukrainy poinformowało, że likwidacja miasteczka namiotowego była konieczna ze względu na przygotowanie Majdanu do Nowego Roku i Bożego Narodzenia. W okresie tym na centralnym placu ukraińskiej stolicy stoi choinka. O godz. 9 (godz. 8 czasu polskiego) Majdan był szczelnie otoczony kordonem milicji, a po miasteczku namiotowym nie pozostał nawet ślad. Na miejscu stała kilkunastoosobowa grupa przedsiębiorców z flagami narodowymi.
Kilkanaście godzin wcześniej, w czwartek, deputowani Rady Najwyższej (parlamentu) Ukrainy rozpatrzyli poprawki prezydenta Janukowycza do ustawy znanej jako kodeks podatkowy, przeciwko której protestował mały i średni biznes. Dokument został ponowne uchwalony. Jak mówił wówczas Witalij Chomutynnyk, szef komisji parlamentarnej ds. polityki podatkowej, dzięki uchwalonym zmianom przedsiębiorcy nie mają już powodów do protestów. - Nie ma już przyczyn dla wzrostu napięcia w społeczeństwie, wszystkie dyskusje i problemy (między przedsiębiorcami a władzą) usunięto - oświadczył. Przy okazji rozpatrywania poprawek okazało się, że szef państwa wbrew swym deklaracjom z wtorku nie zawetował kodeksu; do odrzucenia prezydenckiego weta potrzeba bowiem 300 głosów, a w czwartek zmiany w kodeksie poparło 268 deputowanych w 450-osobowej izbie.
Przedsiębiorcy, którzy protestowali przeciwko kodeksowi nocując w namiotach na głównym placu Kijowa, uważają, że zostali oszukani. - To nie to, o co walczyliśmy, i nie jesteśmy z tego zadowoleni. Oczekiwaliśmy pełnego zawetowania ustawy podatkowej i opracowania całkiem nowego dokumentu, a prezydent wniósł tylko pewne poprawki - powiedział wówczas Wołodymyr Dorosz z Narodowego Koordynacyjnego Sojuszu Przedsiębiorców. - Prócz tego nadal domagamy się odwołania rządu premiera Mykoły Azarowa, który opracował ten kodeks, rozwiązania Rady Najwyższej, która go tak cynicznie uchwaliła, oraz wyborów parlamentarnych w marcu przyszłego roku - dodał.
Prezydenckie poprawki do kodeksu ograniczyły m.in. funkcje kontrolne służb podatkowych oraz pozostawiły dotychczasowy system uproszczonego opodatkowania małego i średniego biznesu.
zew, PAP