Byłeś wspaniały - Ewa Komorowska wspomina męża
Wdowa po wiceministrze obrony wspomina również, jak wspólnie z mężem spędzała święta. - Myśmy byli zawsze bardzo rodzinni, Wigilię spędzaliśmy razem z dziećmi, moimi i Staszka. Nie z całą piątką, bo dwaj najstarsi synowie Staszka mają już swoje rodziny, więc trudno jest zebrać wszystkich razem. Zawsze była też z nami Staszka mama. Już przed świętami pieczołowicie przygotowywaliśmy dom na przyjęcie gości - wspomina. - W piwnicy są pudła z ogromną ilością świątecznych lampek powiązanych w supły nie do rozplątania, tylko Staszek umiał sobie z nimi poradzić. Rozwieszał je na drzewach w naszym ogrodzie. Mamy tu koło domu wysoką sosnę, wchodził na nią, okręcając aż do czubka długim wężem lampek. Na samym szczycie wieszał gwiazdę. Było ją widać z odległości kilometra. Wieszał też lampki na choince stojącej najbliżej bramy, żeby lśniła w śniegu i rozświetlała zimowe ciemności - mówi i dodaje: - I jeszcze na zabytkowych kratach okalających okna, więc w domu był cudowny nastrój. Co roku organizowaliśmy też kolędowanie. Zapraszaliśmy rodzinę i przyjaciół i śpiewaliśmy.
Komorowska z uśmiechem wspomina, że śpiewanie nie było najmocniejszą stroną jej męża. - Powiem szczerze, czasem wychodziło mu hm… fałszywie (śmiech). Ale pracowaliśmy nad tym. Kiedy byliśmy razem w górach, on uczył mnie jeździć na nartach, a podczas jazdy wyciągiem do góry ja dawałam mu „lekcje śpiewu". Kiedyś przez cały dzień ćwiczyliśmy mu to już bardzo ładni - mówi Komorowska.
Wywiad Renaty Kim z Ewą Komorowską już w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", a w nim wdowa po wiceministrze obrony opowiada, jak radzi sobie bez męża, jak przeżywa żałobę i jak zmieniło się jej życie po 10 kwietnia