Jak najszybciej sankcje wobec Łukaszenki
Gazeta dodaje, że nikt nie oczekiwał, iż "ostatni dyktator Europy" tym razem przegra wybory. "Po prostu zbyt dobrze funkcjonuje system jego panowania, który ogranicza wolność słowa i zastrasza opozycję polityczną groźbami oraz prześladowaniami. Jednak w stolicach zachodnich krajów sąsiedzkich panowała pewna, choć trudna do uzasadnienia, nadzieja, że tym razem nie odbędzie się to w sposób tak ewidentnie niedemokratyczny, jak w przypadku poprzednich wyborów. Właśnie dlatego, że Łukaszenka pewnie siedzi w siodle, a opozycja polityczna, która wystawiła dziewięciu kandydatów, jest beznadziejnie podzielona, nie zaryzykowałby wiele, pozwalając tym razem na demokratyczne reguły" - pisze "FAZ".
Dodaje, że choć w trakcie kampanii wyborczej zachowano pewne pozory, to teraz "reżim pokazuje swoją prawdziwą twarz". "Znów kandydaci na prezydenta, na których podobno nikt nie głosował, zostali pobici na ulicach i uwięzieni. To dowód, że z tym człowiekiem, który najwidoczniej bardziej obawia się o utrzymanie władzy, niż się do tego przyznaje, nie dojdzie do reform" - dodaje "FAZ".
"FAZ" wskazuje, że UE próbowała "uchylić drzwi" dla przeprowadzenia przez Łukaszenkę politycznych zmian w sposób, który pozwoliłby mu zachować twarz. "Zachodni politycy, w tym niemiecki minister spraw zagranicznych Guido Westerwelle i szef Urzędu Kanclerskiego Ronald Pofalla złożyli mu niedawno wizyty" - przypomina dziennik. "Wszystko na próżno. Trudno powiedzieć, jak sprawy z Białorusią potoczą się dalej - ocenia dziennik. - Ale nałożone w 2006 r. na Łukaszenkę i popleczników jego reżimu sankcje, które zawieszono w zeszłym roku, należy jak najszybciej znów wprowadzić w życie".
PAP