Rok 2011 – w polityce bez zmian?

Dodano:
W 2011 roku wybierzemy nowy-stary Sejm? (fot. FORUM)
Kurczenie się PiS-u, zaciskanie pasa, Janusz Palikot budujący partię na Facebooku i walka SLD o powrót do wielkiej politycznej gry u boku PO – tak zdaniem prof. Pawła Śpiewaka i dr Jarosława Flisa wyglądać będzie rok 2011 w polskiej polityce.
- Nadchodzący rok będzie przede wszystkim wyzwaniem dla polskiej gospodarki – ostrzega prof. Śpiewak. - Jeśli chodzi o relację długu publicznego do PKB będzie nam niezwykle trudno spełnić konstytucyjne kryterium 55 proc. – ocenia socjolog. I dodaje, że przekroczenie tej niebezpiecznej granicy musi odbić się na jakości życia Polaków. – Z pewnością wzrośnie stopień opodatkowania społeczeństwa, czy to za pomocą VAT, czy jakichś innych form podatkowych. W efekcie, zwiększy się tempo wzrostu inflacji, co z kolei przełoży się na odczuwalne pogorszenie warunków bytowych – ostrzega. Prawdopodobne podwyżki podatków pośrednich to jednak nie wszystko – prof. Śpiewak jest przekonany, że rząd zwiększając przychody będzie jednocześnie ciął wydatki, w związku z czym najprawdopodobniej zmniejszą się nakłady przeznaczone na rozwój transportu, remont kolei i realizację pozostałych celów infrastrukturalnych.

Rewolucji nie będzie

Czy zaciskanie pasa przez rząd przełoży się na zachowania wyborców przy urnach? Zdaniem naszych rozmówców - raczej nie. -  Rewolucja w strukturach władzy jest mało prawdopodobna, ale też trochę niepotrzebna – tłumaczy politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego dr Jarosław Flis. Jego zdaniem polski układ polityczny jest stabilny i w miarę przewidywalny, a przyszłoroczne wybory parlamentarne nie powinny nas niczym zaskoczyć. Opinię dr Flisa podziela prof. Śpiewak. - Wyniki wyborów będą mniej więcej odpowiadały wynikom sprzed czterech lat. Może zmienią się tylko twarze niektórych aktorów – twierdzi profesor.

Zarówno prof. Śpiewak, jak i dr Flis są zdania, że bolesny cios, jakim dla PiS było utworzenie PJN, znajdzie swoje odzwierciedlenie w wynikach najbliższych wyborów parlamentarnych. Twierdzą oni jednak zgodnie, że przesunięcia elektoratu będą niewielkie. – PJN stanie się realnym buforem między Platformą a PiS i jako alternatywa tego politycznego impasu ma szansę uzyskać około 5-6 proc. poparcia – prognozuje prof. Śpiewak. Według niego PJN może zaistnieć na polskiej scenie politycznej, jako partia bardziej „nowoczesna i otwarta". - Pozostaje pytanie, czy wyborcy uwierzą, że PJN uniesie ich oczekiwania – zastanawia się profesor.

Dr Flis patrzy na szanse ugrupowania Joanny Kluzik-Rostkowskiej znacznie bardziej sceptycznie. – To jest gra na wysokim poziomie ryzyka – ocenia. Nie wyklucza jednak, że w wyniku pewnych trudnych do przewidzenia przesileń na scenie politycznej może pojawić się „PiS-bis", który w przyszłości stanie się realną konkurencją dla elit rządzących. – Kluczową wydaje się odpowiedź na pytanie czy PJN dojdzie do porozumienia z Markiem Jurkiem oraz czy Kluzik-Rostkowskiej uda się zwerbować byłych przedstawicieli środowisk samorządowych PiS-u – wyjaśnia politolog. – Z drugiej strony, członkowie PJN są w znacznej mierze zależni od postępowania Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego. To właśnie ich błędy stanowią największą szansę dla nowego ugrupowania – dodaje.
A Janusz Palikot i jego Ruch Poparcia? Prof. Śpiewak nie ma wątpliwości, że ugrupowanie byłego posła Platformy znajduje się na równi pochyłej: - Palikot nie ma żadnej szansy, chyba, że wróci do PO. Inaczej przestanie istnieć politycznie – przekonuje. Dr. Flis uważa z kolei, że Palikot może opracowywać jakąś wywrotową strategię. – Być może na Facebook’u coś się szykuje. Nikt jeszcze nie próbował budować partii politycznej za pomocą portalu społecznościowego. To będzie ciekawy eksperyment – przyznaje. 

Trójkąt koalicyjny czy bermudzki?

Czy brak „trzęsienia ziemi" w Sejmie oznacza, że będziemy skazani na powtórkę z koalicji PO-PSL? Niekoniecznie ponieważ, jak zauważają nasi rozmówcy, do wielkiej gry może włączyć się powoli odbudowujące swoją pozycję SLD. – O miejsce u boku PO będą zabiegać zarówno SLD, jak i PSL. Z jednej strony, lewica jest chyba znudzona odgrywaniem roli nudnej i rutynowej opozycji. Z drugiej strony PSL nie może sobie pozwolić na opuszczenie struktur władzy. To byłoby zbyt poważne wyzwanie – diagnozuje prof. Śpiewak. Według dr Flisa, PSL jest dla PO znacznie korzystniejszym partnerem, gdyż nie „aspiruje do roli samca alfa w polskiej polityce" przez co nie stanowi realnej konkurencji dla Platformy. - Lewica takich ambicji nie kryje. Wchodząc w koalicję z SLD, PO mogłaby stracić jedyną przewagę, jaką niewątpliwie posiada, czyli to, że rządzi spokojnie, a koalicji nie grozi rozpad – przekonuje dr Flis. Prof. Śpiewak dodaje, że jeszcze gorszą decyzją ze strony Platformy byłoby zaproponowanie koalicji SLD i PSL jednocześnie. - Byłby to rząd bardzo trudny do utrzymania w jedności – zauważa.

PiS „politycznym liliputem"

A co się stanie z PiS-em?. Zarówno prof. Śpiewak, jak i dr Flis twierdzą, że Jarosław Kaczyński zabrnął w ślepą uliczkę. - Dla prezesa PiS żadne rozwiązanie nie jest dobre – oświadcza prof. Śpiewak. - Próba odnowienia koncyliacyjnego wizerunku z czasów wyborów prezydenckich byłaby niezwykle mało wiarygodna. Najpewniej zostanie on więc przy agresywnej retoryce i przyjmie strategię przetrwania, aby za wszelką cenę nie stracić tych 20 proc. poparcia na które może stale liczyć – przekonuje socjolog.

Dr Flis zastanawia się z kolei, jak PiS zareaguje na wewnętrzne zmiany i czy podniesie rękawicę rzuconą przez PJN. - Każda konkurencja mobilizuje do większego wysiłku. Niewiadomo jednak, czy PiS otworzy się na bardziej „umiarkowanych" wyborców i czy podejmie się racjonalizacji działań – analizuje Flis. Jego zdaniem słabość PiS stwarza ryzyko rządowej bezkarności – jego zdaniem sytuacja, w której „rządzący nie czują na plecach oddechu opozycji" może okazać się szkodliwa dla państwa i jego obywateli. Z tym ostatnim stwierdzeniem nie do końca zgadza się prof. Śpiewak, zdaniem którego słabość PiS jest paradoksalnie większym problemem niż korzyścią dla Platformy. - Co PO ma do zaoferowania poza tym, że „chroni” Polaków przed PiS? Kiedy PiS zamieni się w politycznego liliputa, mówienie wyborcom, że Jarosław Kaczyński im zagraża będzie po prostu fikcją – wyjaśnia.

Prezydent z ręką na hamulcu

Czy rok 2011 pozwoli „wybić się na niepodległość" prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu? Zdaniem naszych rozmówców jest to mało prawdopodobne – rola prezydenta w kraju rządzonym przez silnego premiera z tego samego ugrupowania będzie niewielka. - Władza prezydenta w Polsce to władza pasażera na fotelu obok kierowcy z ręką na hamulcu ręcznym. Nie mam wątpliwości, że Tusk i Schetyna będą słuchać tego, co mówi Komorowski tylko wtedy, gdy będzie to dla nich wygodne, gdyż nie cieszy się on u nich szczególnym autorytetem – mówi dr Flis. Również zdaniem prof. Śpiewaka niepodległość prezydenta Komorowskiego jest silnie ograniczona, a misja, którą prezydent powinien odegrać, istnieje jedynie w świadomości… samego Bronisława Komorowskiego. – Jedyną realną konsekwencją prezydentury Komorowskiego jest to, że PO nie będzie mogła dłużej usprawiedliwiać swojej pasywności – twierdzi socjolog.

Prezydencja – szansa dla Polski

1 lipca 2011 roku Polska stanie na czele UE. Czy jesteśmy gotowi na kierowanie Europą?  - Realne problemy to określenie przyszłości euro oraz debata nad utworzeniem wymiaru kontrolnego ze strony UE nad państwami, które są w stanie kryzysu gospodarczego. Wymaga to skomplikowanych zmian w traktacie lizbońskim, a jednocześnie stanowi szansę dla Polski, aby zaprezentować nasz kraj jako ważnego gracza – przekonuje prof. Śpiewak. Mimo że Polska wciąż nie określiła konkretnych propozycji politycznych, które zamierza forsować w trakcie prezydencji, dr Flis wierzy, że możemy odnieść sukces. – Wszystko zależy od tego jak się do tego przygotujemy – dodaje.

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...