Sudańczycy jadą na południe, by zagłosować
Kraj wojen
Pustynną północ Sudanu zamieszkują głównie mówiący po arabsku muzułmanie, a na pokrytym łąkami, bagnami i lasami tropikalnymi południu żyją przede wszystkim chrześcijanie i animiści. Od 1920 r. do 1947 r. brytyjskie władze kolonialne, które współrządziły Sudanem wraz z Egiptem, oddzielnie administrowały północ i południe kraju, ograniczały ruch ludności między tymi regionami oraz wspierały chrystianizację południa w celu stworzenia przeciwwagi dla muzułmańskiej północy.
Pierwsze wojna domowa między południem a północą wybuchła pod koniec 1955 r., rok przed ogłoszeniem niepodległości Sudanu, i trwała do 1972 r. W związku z wprowadzeniem w całym kraju prawa muzułmańskiego, rebelianci z południa w 1983 r. ponownie chwycili za broń. Trwającą ponad dwadzieścia lat wojnę domową, w której zginęło ponad 1,5 mln ludzi, zakończyły międzysudańskie rozmowy pokojowe, które odbyły się w 2005 r. w Nairobi, w Kenii. Podpisane przez rząd Sudanu i Ruch Wyzwolenia Sudańczyków (SPLM) porozumienie zakładało przeprowadzenie w 2011 r. referendum dotyczącego przyszłości południa kraju.
Prawie 4 miliony wyborców
W referendum, które zakończy się 15 stycznia, udział wezmą jedynie Sudańczycy, których rodzice lub dalsi przodkowie pochodzą z plemion z południa, a także ci, których rodzice lub dziadkowie mieszkają w tej części Sudanu od 1956 r. We wtorek komisja referendalna poinformowała, że zarejestrowało się ponad 3,9 mln wyborców. Większość zagłosuje na południu kraju, a prawie 200 tys. odda głosy w północnym Sudanie lub za granicą. Referendum będzie ważne, jeśli głosy odda 60 proc. zarejestrowanych wyborców. Próg ten może okazać się trudny do przekroczenia w związku z niewielką liczbą głosowań w przeszłości oraz z wysokim poziomem analfabetyzmu. Jedynie 2 proc. mieszkańców południa Sudanu kończy szkołę podstawową. Oficjalne ogłoszenie wyników nastąpi w pierwszej połowie lutego w Chartumie, stolicy Sudanu.
Jeśli obywatele południa wybiorą kartę do głosowania z rysunkiem dwóch dłoni w uścisku i podpisem "jedność", 42-milionowy Sudan pozostanie jednym państwem. Jeśli jednak wybiorą kartę z wizerunkiem jednej dłoni i podpisem "odłączenie", Sudan podzieli się na dwa kraje. Niejasne jest, jaką nazwę będzie nosiło nowe afrykańskie państwo, które powstanie po sześciomiesięcznym okresie przejściowym. Wśród możliwych opcji wymienia się nazwy: Południowy Sudan, Nowy Sudan, Ekwatoria (od dawnej nazwy najbardziej wysuniętego na południe regionu południowego Sudanu) czy Republika Nilu.
Nad przebiegiem referendum czuwać będzie m.in. ponad 100 obserwatorów i ekspertów z Unii Europejskiej, a także drugie tyle z Centrum Cartera. Będzie wśród nich były prezydent USA Jimmy Carter, były sekretarz generalny ONZ Kofi Annan, a także amerykański aktor George Clooney oraz senator John Kerry. Swoich obserwatorów wyślą także inwestujące w sudański sektor naftowy Chiny.
Prezydentowi będzie smutno
Większość sudańskich złóż ropy naftowej występuje właśnie w południowej części kraju. Jednak infrastruktura, w tym prowadzący do portu nad Morzem Czerwonym ropociąg, znajduje się na północy. Nadal nie wiadomo, do którego państwa miałby należeć bogaty w ropę region Abyei, który leży na granicy między północą a południem. Najprawdopodobniej jeszcze w 2011 r. przeprowadzone zostanie tam oddzielne referendum, w którym mieszkańcy zdecydują o przynależności do północy lub południa.
Pełniący od 1989 r. urząd prezydenta Sudanu Omar el-Baszir zapewnia, że uzna nowy kraj. - Będzie mi smutno, jeśli dojdzie do podziału Sudanu. Jednak uznam waszą decyzję, nawet jeśli postanowicie odłączyć się od północy - powiedział we wtorek Baszir, który jest ścigany listem gończym przez Międzynarodowy Trybunał Karny za zbrodnie wojenne i ludobójstwo w zachodniej prowincji Sudanu, Darfurze.
Zdaniem ekspertów, wymieniane wśród najsłabiej rozwiniętych regionów świata południe Sudanu nie jest gotowe na niepodległość. Po latach wojen na tym obszarze - większym od Francji i Niemiec razem wziętych - nadal brakuje dróg, szkół oraz szpitali. W przypadku powstania nowego państwa przywódcy północy i południa będą musieli rozwiązać wiele kwestii praktycznych, wśród których wymienia się przyznawanie obywatelstwa, uzgodnienie przebiegu granicy i sposobów jej patrolowania, podział zasobów ropy i aktywów, uzgodnienie statusu spornego regionu Abyei czy koordynację polityk gospodarczych.
zew, PAP