Palikot: będę jak Tymiński i Lepper. Wejdę do Sejmu jak nic
Lider Ruchu Poparcia podkreśla, że w polskiej polityce jest kilka osób, z którymi chciałby współpracować. Wymienia Ryszarda Kalisza i Bartosza Arłukowicza. A dlaczego spotykał się z Joanną Kluzik-Rostkowską? - Jest bardzo antyklerykalna - przekonuje polityk z Lublina. - To że była w PiS to chyba efekt fascynacji Jarosławem Kaczyńskim - dodaje. I twierdzi, że Kluzik-Rostkowska chciała przejść do Ruchu Poparcia ze wszystkimi politykami tworzącymi dziś PJN. - A ja np. Marka Migalskiego nie zaakceptuje - tłumaczy.
Palikot przekonuje, że PJN nie ma szans przebicia w polskiej polityce. - Bielan i Kamiński to mięczaki i Tusk, do spółki z Kaczyńskim przykryją ich czapką - twierdzi były poseł. Dodaje, że sam, gdyby chciał, już w październiku mógłby mieć w Sejmie 15-osobowy klub. - Mam struktury we wszystkich 41 okręgach wyborczych - podkreśla.
Pytany o niekorzystne dla Ruchu Poparcia sondaże Palikot tłumaczy, że nie boi się o polityczną przyszłość. - Mam w tej chwili jakieś 6-8 procent poparcia - przekonuje. - O wyniku zadecyduje ostatni tydzień kampanii. 30 proc. głosujących podejmuje decyzje w dniu wyborów - dodaje. Palikot twierdzi, że sondaże są mylące, ponieważ "20-40 procent Polaków nie ma odwagi powiedzieć, kogo popiera". - Elity stworzyły klimat poprawności: nie wypada przyznać się do Palikota - ubolewa. Dlaczego nie wypada? - Bo zaatakowałem Kościół - nie ma wątpliwości Palikot. Polityk wyklucza też jakąkolwiek współpracę z SLD przed najbliższymi wyborami. - Sprzedali się Kościołowi za pieniądze z Unii - oskarża polityków lewicy.
"Gazeta Wyborcza", arb