Piłkarze Interu Mediolan pokonali u siebie Romę 5:3 w rozegranym w niedzielę wieczorem meczu 24. kolejki włoskiej ekstraklasy. To było jedno z najciekawszych spotkań obecnego sezonu na Półwyspie Apenińskim. Goście kończyli w dziesiątkę.
Kwadrans przed ostatnim gwizdkiem sędziego Inter prowadził z osłabionym rywalem już 4:1 (w 62. minucie czerwoną kartkę zobaczył Nicolas Burdisso). Ku zdumieniu kibiców gospodarzy rzymianie nie złożyli broni i w ciągu sześciu minut zdobyli dwa gole. Ostatni cios zadali jednak mediolańczycy. Po ładnej akcji Samuela Eto'o (wcześniej zdobył dwa gole), który przedarł się na pole karne rywali, piłkę dostał Esteban Cambiasso. Argentyńczyk płaskim strzałem przy słupku ustalił wynik spotkania. - Jestem szczęśliwy z powodu naszego świetnego występu i faktu, że pokonaliśmy na San Siro Romę po raz pierwszy od sześciu lat - powiedział bramkarz Interu Julio Cesar.
W innym niedzielnym meczu Fiorentina z dobrze spisującym się w bramce Arturem Borucem zremisowała na wyjeździe z Parmą 1:1. Gola dla Fiorentiny zdobył Gaetano D'Agostino w 49. minucie z rzutu karnego. Do przerwy gospodarze (wcześniej przegrali trzy mecze z rzędu) prowadzili 1:0 po trafieniu Amauriego - Boruc nie ponosi winy przy stracie gola.
Wciąż nie wiedzie się Bari - drużynie Kamila Glika. Polski obrońca Bari rozegrał cały mecz na wyjeździe przeciwko Brescii, zobaczył żółtą kartkę, a jego zespół przegrał 0:2. To siódma z rzędu porażka Bari, licząc sześć meczów Serie A i jeden Pucharu Włoch. Drużyna Glika zajmuje ostatnią, 20. pozycję w tabeli (14 pkt), tracąc do "bezpiecznego" miejsca aż dziewięć punktów. Liderem pozostał Milan, mimo wyjazdowego remisu 1:1 z Genoą.