Egipcjanie blokują parlament. Krwawe zamieszki na zachodzie kraju
Cytując przedstawiciela sił bezpieczeństwa, agencja Reutera informowała wcześniej, że podczas starć z policją zginął jeden uczestnik protestu, a kilka osób zostało postrzelonych. Według tej agencji, w środę w protestach uczestniczyły ok. 3 tys. osób. Od ponad dwóch tygodni Egipcjanie domagają się ustąpienia prezydenta Mubaraka, będącego u władzy od prawie 30 lat. Według analityków banku Credit Agricole, każdy dzień kryzysu kosztuje Egipt ok. 310 mln dolarów.
"To nie nasz parlament"
W Kairze setki protestujących próbowały w środę zablokować wejście do parlamentu, znajdującego się niedaleko placu Tahrir (Wyzwolenia), który jest centrum antyrządowych manifestacji w stolicy. - Przyszliśmy, aby uniemożliwić wejście członkom NDP. Zostaniemy tutaj, dopóki nie zostaną spełnione nasze żądania - powiedział 25-letni Mohamed Abdallah. W tle rozbrzmiewały antyrządowe okrzyki. - Naród nie wybrał tego parlamentu - powiedział 19-letni student Mohamed Sobhi. - Chcemy upadku całego skorumpowanego reżimu, a nie tylko prezydenta - dodał.
W środę na placu Tahrir nadal były tłumy. Dzień wcześniej demonstrujący przeprowadzili na placu jedną z największych od początku protestów manifestacji. Do zgromadzonych ludzi przemówił zwolniony w poniedziałek z aresztu pracownik firmy Google Wael Ghonim, jeden z najważniejszych młodych organizatorów protestów, który założył ich grupę na Facebooku.
Ciąg dalszy w piątek
Następne wielkie demonstracje odbędą się w Kairze w piątek. Organizatorzy planują przeprowadzić tego dnia marsz na siedzibę państwowej telewizji i radia. Antyrządowe protesty, których uczestnicy żądają ustąpienia prezydenta Mubaraka oraz chcą zmusić władze do przeprowadzenia głębokich reform politycznych rozpoczęły się w Egipcie 25 stycznia. Manifestujący nie zaprzestali protestów i okupacji placu Tahrir, mimo ogłoszonego przez rząd planu reformy konstytucji oraz zapewnień 82-letniego prezydenta Mubaraka, że we wrześniu nie będzie ubiegał się o kolejny mandat.
zew, PAP