Los rewolucji w Egipcie w rękach generałów
"Najważniejsze, by w najbliższych sześciu miesiącach (dzielących Egipt od zapowiedzianych demokratycznych wyborów) armia nie roztrwoniła zaufania, które wciąż ma wśród uczestników społecznych protestów i nie uległa instynktowi przywrócenia wąsko pojętej >stabilizacji<" - napisano w komentarzu. "Independent" przestrzega też nowe władze wojskowe, by powstrzymały się od stosowania "konstytucyjnych sztuczek" - jak to było w przypadku reżimu prezydenta Hosniego Mubaraka - po to, by zneutralizować niektóre partie i promować własnych faworytów.
W osobnym artykule bliskowschodni korespondent gazety Robert Fisk zauważa, że "wyraźny rozziew wystąpił między żądaniami uczestników zrywu na placu Tahrir a (politycznymi) ustępstwami, na które armia gotowa jest przystać, jeśli słowo >ustępstwa< jest właściwe".
Fisk wskazuje, że władze nie mówią o zwolnieniu więźniów politycznych, ani o zniesieniu ustawodawstwa dającego władzom możliwość zakazu publicznych manifestacji. Według niego, funkcjonariusze służb bezpieczeństwa, którzy zarządzili nieudaną akcję pacyfikacyjną na placu Tahrir wyjechali do Abu Zabi w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, a wykonawcy ich poleceń ukryli się, zapewne czekając na okazję, gdy znów będą potrzebni.
PAP