Anna Komorowska: mąż często chodzi do pracy na piechotę

Dodano:
Anna Komorowska (fot. FORUM)
Trochę się zmieniło, ale nie radykalnie. Oczywiście, zmieniła się ranga spotkań, wyjazdów, w których towarzyszę mężowi jako prezydentowi. Nasze życie jest teraz zdecydowanie bardziej intensywne, a swoboda nieco bardziej ograniczona - tak o pierwszych miesiącach prezydentury Bronisława Komorowskiego opowiada w rozmowie z Aleksandrą Pawlicką Anna Komorowska.
Żona prezydenta podkreśla, że jej życie - od kiedy została pierwszą damą - nie zmieniło się radykalnie. - Roli żony marszałka Sejmu i roli żony prezydenta nie dzielą lata świetlne - zauważa. I dodaje, że "nie ma poczucia, że wraz z mężem są zamknięci w klatce". - Mąż często chodzi na piechotę z Belwederu, gdzie mieszkamy, do Pałacu Prezydenckiego, gdzie pracuje. Ja staram się jak najczęściej być na basenie. Zdarza się nam pójść z wnukami na spacer do Łazienek. Do kina i teatru chodzimy nie tylko z oficjalnym zaproszeniem - wylicza.

Pytana o pomysł na rolę pierwszej damy Komorowska wyjaśnia, że "trudno mieć gotowy program pierwszej damy, kiedy mąż zostaje prezydentem". - W dużej mierze jest to po prostu odpowiadanie na prośby, z którymi zwracają się różne organizacje, osoby czy instytucje. Trzeba sobie wybrać to, co uważa się za najbardziej potrzebne. Chętnie zgadzam się na patronowanie różnym inicjatywom prozdrowotnym, w celu zwiększania świadomości dotyczącej ochrony zdrowia. Wspomagam działania służące edukacji, kulturze, ochronie środowiska - tłumaczy.

Czy przejmuje się wpadkami męża? – Nie za bardzo. Zawsze próbuje rozróżnić, czy to jest krytyka, czy krytykanctwo. Jeśli krytyka, to zastanawiam się, czy słuszna. Jeśli krytykanctwo, to śmiejemy się z tego razem - tłumaczy. - Mamy w rodzinie już kilka cytatów, które są źródłem rodzinnych dowcipów. Jak ten, że mąż rzuca pracę o godzinie 18 i gna do domu, bo Anka, czyli ja, czeka na niego z kolacja. Takie rzeczy piszą ludzie mało zorientowani w realiach naszego życia, bo odkąd mąż został prezydentem, wspólną kolację w Belwederze jedliśmy może z pięć razy. Jedynym rytuałem dnia, który udało nam się zachować, jest poranna kawa - dodaje.

Cały wywiad Aleksandry Pawlickiej z Anną Komorowską można przeczytać w najnowszym numerze tygodnika "Wprost".

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...