Niemcy do Libii nie lecą, ale NATO odciążą
Za rozszerzeniem mandatu dla sił w Afganistanie opowiedziała się zdecydowana większość posłów Bundestagu. Oprócz frakcji chadecko-liberalnej koalicji rządzącej decyzję tę poparło również większość parlamentarzystów największej partii opozycyjnej, socjaldemokratycznej SPD. Szef niemieckiej dyplomacji Guido Westerwelle podkreślił podczas debaty przed głosowaniem, że decyzja o udziale w misji AWACS w Afganistanie to wyraz solidarności z partnerami w NATO, nawet jeśli niemieccy żołnierze nie uczestniczą w interwencji w Libii. - Odciążymy naszych sojuszników - powiedział minister. - To sojusznicza polityka rozsądku - dodał.
Szef opozycyjnej frakcji SPD Frank-Walter Steinmeier oraz szef frakcji Zielonych Juergen Trittin zarzucili rządowi, że próbuje zachować twarz po krytyce pod adresem Niemiec, które tydzień temu wstrzymały się od głosu w sprawie rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ dotyczącej Libii oraz odmówiły udziału w akcji zbrojnej przeciwko siłom libijskiego dyktatora Muammara Kadafiego. - Nagle parlament jest potrzebny, gdy sojusznicza wierność Niemców została podana w wątpliwość - kpił Steinmeier. Zdaniem lidera SPD głównym motywem działań rządu Angeli Merkel są obecnie obawy o wynik niedzielnych wyborów regionalnych w Badenii-Wirtembergii - według sondaży chadecy i liberałowie mogą stracić władzę w tym 11-milionowym regionie.
PAP, arb