Dziennikarz "GW" znieważył prezydenta?

Dodano:
Dziennikarz "Gazety Wyborczej", działacz Związku Polaków na Białorusi Andrzej Poczobut (fot. Wikipedia)
Dziennikarz "Gazety Wyborczej", działacz Związku Polaków na Białorusi Andrzej Poczobut jest podejrzany o znieważenie prezydenta Białorusi. Poczobut poinformował, że tego dnia został o tym powiadomiony przez prokuraturę w Grodnie. Za znieważenie prezydenta grozi kara do dwóch lat pozbawienia wolności.
- Prokurator obwodu grodzieńskiego wszczął postępowanie karne na wniosek KGB. Pretensje KGB i prokuratury dotyczą ośmiu artykułów w "Gazecie Wyborczej", jednego na (portalu) "Biełorusskij Partizan" i jednego na moim prywatnym blogu - powiedział Poczobut. Chodzi o artykuły opublikowane w "GW" w latach 2010-2011 i komentarze Poczobuta opublikowane po wyborach prezydenckich 19 grudnia 2010 roku. W tekście postanowienia prokuratury podane są jedynie tytuły publikacji, według niej "zawierające oznaki publicznego znieważania prezydenta Republiki Białoruś".

Poczobut uważa, że nie znieważył prezydenta Alaksandra Łukaszenki. - W żadnym z tych artykułów nie ma oszczerstw, jest krytyka, czasem ostra, jest czasem ironiczny stosunek do jego osoby, ale nie ma zniewagi - ocenił dziennikarz "GW". Jego zdaniem, sprawa ma podtekst polityczny. - Myślę, że działania władz to z jednej strony, zemsta na mnie, z drugiej - jest to związane ze stosunkami między Polską a Białorusią. Reżim Alaksandra Łukaszenki tradycyjnie traktuje Polaków, którzy mieszkają na Białorusi, jako zakładników. Jeżeli pogarszają się stosunki między Polską a Białorusią, zawsze władze uderzają w mniejszość polską. Trzeci wątek tej sprawy dotyczy internetu. Alaksandr Łukaszenka 20 grudnia na konferencji prasowej zapowiedział, że będzie porządkował internet. Porządkowanie internetu ma wyglądać właśnie tak, by zastraszyć ludzi, którzy z niego korzystają - uważa Poczobut.

Działacz ZPB powiedział, że do tej pory za zniewagę lub oszczerstwo pod adresem prezydenta skazano na Białorusi sześć osób. - We wszystkich przypadkach były to kary związane z ograniczeniem wolności - w trzech przypadkach były to prace poprawcze, tzw. chemia, a po 2004 roku były to kary więzienia - wyjaśnił. Przypomniał, że w 2009 roku został pozbawiony akredytacji dziennikarskiej przez białoruski MSZ, a przyczyną było m.in. to, że w swoich publikacjach nazwał Alaksandra Łukaszenkę dyktatorem.

pap, ps

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...