Prokuratura: nikt nie zacierał śladów w sprawie Blidy
Śledztwo dotyczyło niedopełnienia obowiązków służbowych i działania na szkodę interesu publicznego przez funkcjonariuszy publicznych - policjantów i prokuratorów - podczas czynności związanych z przeprowadzeniem oględzin miejsca zdarzenia i zwłok oraz zabezpieczenia miejsca zdarzenia. Łódzcy prokuratorzy badali, czy prawidłowo zabezpieczono ślady i dowody w domu Blidów. 31 marca śledztwo zostało zamknięte, a 4 kwietnia prokuratura umorzyła je z powodu "braku znamion czynu zabronionego". Według prokuratury nie ma dowodów na to, że po śmierci Blidy zacierane były ślady i dowody.
- Całokształt zebranych dowodów nie dostarczył postaw do stwierdzenia, by po śmierci Barbary Blidy zacierane były ślady i dowody związane ze zdarzeniem - poinformował rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania. Kopania dodał, że w "kontekście materiału dowodowego zgromadzonego w śledztwie brak jest także przesłanek do przyjęcia, że doszło do niedopełnienia obowiązków ze strony funkcjonariuszy publicznych". Wątek zabezpieczenia śladów był ostatnim badanym przez łódzką prokuraturę okręgową w śledztwie dotyczącą okoliczności śmierci Blidy.
Wątkiem ewentualnego zacierania śladów zajmowała się też sejmowa komisja śledcza. Z analizy kryminalistycznej przedstawionej przez stałego eksperta komisji dr. Michała Gramatykę wynika, że między zgonem Barbary Blidy a rozpoczęciem oględzin miejsca zdarzenia minęły ponad trzy godziny. W tym czasie w domu Blidów były łącznie 34 osoby. Same oględziny - w ocenie eksperta - przeprowadzono prawidłowo. Ekspert przed komisją zaznaczył, że "im więcej osób na miejscu zdarzenia, tym trudniej zabezpieczyć ślady". - To w moim odczuciu jest ewidentny błąd i sytuacja, która mogła skutkować trudnościami w zbieraniu śladów - ocenił. Gramatyka stwierdził też, że hipoteza, iż przed śmiercią Blidy doszło do szamotaniny między byłą posłanką a agentką jest mało prawdopodobna. Jego zdaniem po śladach na szlafroku Blidy można stwierdzić, że strzał padł z przyłożenia, a "to do minimum ogranicza hipotezę stawianą przez niektóre media, że na miejscu doszło do szamotaniny".
Prokuratura Apelacyjna w Łodzi nadal prowadzi śledztwo w sprawie przygotowania ABW do akcji zatrzymania Blidy oraz filmowania czynności w domu byłej posłanki. Śledztwo zostało przedłużone do czerwca tego roku. W tym wątku zarzut przekroczenia uprawnień i działania na szkodę interesu publicznego usłyszał ówczesny szef ABW - Witold Marczuk, który kierował Agencją od listopada 2005 do września 2006 r. Grożą mu trzy lata więzienia.
Barbara Blida - była minister budownictwa i była posłanka SLD - zastrzeliła się 25 kwietnia 2007 r., kiedy funkcjonariusze ABW przyszli przeszukać jej dom w Siemianowicach Śląskich i zatrzymać ją na polecenie Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Miał jej zostać przedstawiony zarzut w śledztwie dotyczącym tzw. afery węglowej.
PAP, arb