Macierewicz: Rosjanie pytali gdzie ma wylądować Tu-154. Trzeba przesłuchać Sikorskiego
Macierewicz podkreślił, że prokuratura wykluczyła tezę o zamachu, "nie sprawdzając żadnego z kluczowych w tej sprawie dowodów". Wśród nich wymienił: wrak samolotu, oryginały czarnych skrzynek, skrzynki ATM, protokoły sekcji zwłok. Jak mówił, nie dokonano ekshumacji ciał, nie uzyskano ekspertyz z USA, o które wystąpiono i nie przesłuchano głównych świadków. - Tutaj w szczególności ważna jest sprawa pana ministra Sikorskiego, dlatego że wszystko wskazuje na to, że jeszcze w trakcie tego tragicznego lotu, prowadzone były negocjacje między stroną rosyjską a ambasadą polską i zapewne Ministerstwem Spraw Zagranicznych, co do tego gdzie ten samolot ma wylądować - mówił poseł. W jego ocenie, "chaos spowodowany przez te rozmowy dyplomatyczne miał swój wpływ na chaos na wieży i ostateczne dramatyczne zakończenie tego lotu". Rzecznik resortu spraw zagranicznych Marcin Bosacki pytany o wypowiedź Macierewicza, nie chciał jej komentować.
Kiedy kluczowy eksperyment?
Macierewicz mówił też, że polska komisja wyjaśniająca przyczyny katastrofy w Smoleńsku, kierowana przez szefa MSWiA Jerzego Millera, nie dokonała wciąż "kluczowego eksperymentu", który ma pokazać jak zachowuje się samolot Tu-154M po wciśnięciu przycisku "go around" ("odejście na drugi krąg"), co nastąpiło - jak mówił poseł - "najprawdopodobniej na wysokości 100 m, gdy padła komenda >odchodzimy<". - Jak można formułować tezę o odpowiedzialności pilotów, jeżeli na wysokości właściwej dla tego samolotu - 100 m - podjęli oni komendę "odchodzimy", czyli zachowali się tak, jak zachować się powinni - dziwił się poseł. Macierewicz przypomniał, że na wysokość stu metrów sprowadziła ich wieża kontroli w Smoleńsku.
Festiwal obrażania pilotów
W ocenie Macierewicza obecnie "trwa ponury festiwal oskarżania pilotów, generała Andrzeja Błasika, załogi Tu-154M". Poseł PiS podkreślił, że ton oskarżeń wobec pilotów i generała Błasika podtrzymuje prasa zachodnia. Przywołał publikację jednego z norweskich tygodników, który napisał - jak mówił poseł - "że to pijany generał, że to pan prezydent, zmusili polskich pilotów do samobójstwa". W ocenie Macierewicza, "wszystko zaczęło się od raportu MAK, ale takim przełomowym momentem była deklaracja prezydenta Miedwiediewa w obecności prezydenta Komorowskiego, że nie wyobraża sobie, by polskie śledztwo mogło w jakikolwiek sposób odbiegać od wyników śledztwa i ustaleń rosyjskich". Zdaniem Macierewicza na polecenie prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa "zaczęły się do tego dostosowywać także czynniki polskie". - Najpierw premier Tusk zadeklarował, że oczywiście zamachu nie było, a następnie po kilku miesiącach tę samą tezę przedstawił prokurator Seremet i prokuratorzy prowadzący postępowanie - tłumaczył poseł.
arb, PAP