Najbardziej krwawy dzień intifady
Dodano:
42 osoby zginęły w ciągu doby w starciach izraelsko-palestyńskich. Był to najbardziej krwawy dzień od 14 lat, tj. od czasu poprzedniej intifady (1987-1993).
Śmierć poniosło 36 Palestyńczyków i 6 Izraelczyków. Łącznie z 42 zabitymi w ciągu ostatniej doby liczba śmiertelnych ofiar intifady wzrosła do 1439, z czego 1098 osób to Palestyńczycy, a 318 - Izraelczycy.
Do najpoważniejszych akcji izraelskich, przeprowadzonych w piątek, należał kolejny atak śmigłowców bojowych na siedzibę palestyńskich władz bezpieczeństwa w środkowej części Strefy Gazy. Nalot był odwetem za czwartkowy atak uzbrojonego w pistolet szturmowy i granaty palestyńskiego samobójcy na osiedle żydowskie Atsmona, w którym zginęło pięciu młodych Izraelczyków, a dwudziestu zostało rannych. Do ataku przyznały się Brygady Ezzedine al-Kasam, ramię zbrojne islamskiego Hamasu.
Agencja AFP poinformowała też o masakrze w obozie uchodźców palestyńskich w Tulkaremie na Zachodnim Brzegu. Według burmistrza Tulkaremu, w obozie zastrzelono 22 Palestyńczyków.
Wśród ofiar palestyńskich - jak informują źródła palestyńskie w Strefie Gazy - jest generał sił bezpieczeństwa publicznego Ahmed Mufrij, zastrzelony przez żołnierzy izraelskich, gdy jechał samochodem do wsi Abasan, aby odwieść swych ludzi od zamiaru wzięcia udziału w walkach przeciwko Izraelczykom. Mufrij był najwyższym rangą oficerem palestyńskim w Strefie Gazy, dowodzącym siłami bezpieczeństwa publicznego.
W trwającej od 17 miesięcy intifadzie ginie również personel medyczny. W ciągu ostatnich pięciu dni od kul izraelskich zginęło czterech palestyńskich sanitariuszy i lekarz, dyrektor szpitala w Al-Khader pod Betlejem. Przedstawiciel Międzynarodowego Czerwonego Krzyża w Jerozolimie zaapelował w piątek do walczących stron, "przede wszystkim jednak do izraelskich sił zbrojnych", o przestrzeganie norm humanitarnych dotyczących personelu medycznego.
Palestyńczycy nadużywają do celów wojskowych oznakowań karetek Czerwonego Krzyża, tłumaczył w odpowiedzi rzecznik armii izraelskiej Olivier Rafowicz.
W miarę eskalacji przemocy, maleje popularność premiera Izraela Ariela Szarona, którego bezpośrednio po zwycięstwie wyborczym, odniesionym pod hasłem "Pokój i bezpieczeństwo", popierało 75 proc. Izraelczyków, przed miesiącem - 68 proc., a według sondażu przeprowadzonego w tym tygodniu - już tylko 43 proc.
Szaron zgodził się w piątek na negocjacje z Palestyńczykami, nawet "pod ogniem". "Jest sytuacja wojenna i negocjacje na temat przerwania ognia mogłyby się odbywać pod ogniem" - powiedział Szaron w drugim programie telewizji izraelskiej, rezygnując z wcześniejszego wymogu siedmiu dni spokoju.
em, pap
Do najpoważniejszych akcji izraelskich, przeprowadzonych w piątek, należał kolejny atak śmigłowców bojowych na siedzibę palestyńskich władz bezpieczeństwa w środkowej części Strefy Gazy. Nalot był odwetem za czwartkowy atak uzbrojonego w pistolet szturmowy i granaty palestyńskiego samobójcy na osiedle żydowskie Atsmona, w którym zginęło pięciu młodych Izraelczyków, a dwudziestu zostało rannych. Do ataku przyznały się Brygady Ezzedine al-Kasam, ramię zbrojne islamskiego Hamasu.
Agencja AFP poinformowała też o masakrze w obozie uchodźców palestyńskich w Tulkaremie na Zachodnim Brzegu. Według burmistrza Tulkaremu, w obozie zastrzelono 22 Palestyńczyków.
Wśród ofiar palestyńskich - jak informują źródła palestyńskie w Strefie Gazy - jest generał sił bezpieczeństwa publicznego Ahmed Mufrij, zastrzelony przez żołnierzy izraelskich, gdy jechał samochodem do wsi Abasan, aby odwieść swych ludzi od zamiaru wzięcia udziału w walkach przeciwko Izraelczykom. Mufrij był najwyższym rangą oficerem palestyńskim w Strefie Gazy, dowodzącym siłami bezpieczeństwa publicznego.
W trwającej od 17 miesięcy intifadzie ginie również personel medyczny. W ciągu ostatnich pięciu dni od kul izraelskich zginęło czterech palestyńskich sanitariuszy i lekarz, dyrektor szpitala w Al-Khader pod Betlejem. Przedstawiciel Międzynarodowego Czerwonego Krzyża w Jerozolimie zaapelował w piątek do walczących stron, "przede wszystkim jednak do izraelskich sił zbrojnych", o przestrzeganie norm humanitarnych dotyczących personelu medycznego.
Palestyńczycy nadużywają do celów wojskowych oznakowań karetek Czerwonego Krzyża, tłumaczył w odpowiedzi rzecznik armii izraelskiej Olivier Rafowicz.
W miarę eskalacji przemocy, maleje popularność premiera Izraela Ariela Szarona, którego bezpośrednio po zwycięstwie wyborczym, odniesionym pod hasłem "Pokój i bezpieczeństwo", popierało 75 proc. Izraelczyków, przed miesiącem - 68 proc., a według sondażu przeprowadzonego w tym tygodniu - już tylko 43 proc.
Szaron zgodził się w piątek na negocjacje z Palestyńczykami, nawet "pod ogniem". "Jest sytuacja wojenna i negocjacje na temat przerwania ognia mogłyby się odbywać pod ogniem" - powiedział Szaron w drugim programie telewizji izraelskiej, rezygnując z wcześniejszego wymogu siedmiu dni spokoju.
em, pap